Zainteresowanie zbieraniem chrustu w regionie jest niewielkie, ale mamy boom na drewno opałowe. Gość Radia Opole
- W lasach jest tłoczno. Wielu ludzi spaceruje biega, ale nie obserwujemy większego zainteresowania chrustem - przyznał w Porannej Rozmowie Radia Opole nadleśniczy z nadleśnictwa Opole Marek Cholewa. Kilka dni temu rząd przypomniał, że można za drobną opłatą zbierać chrust na opał w lesie. W efekcie w wielu rejonach Polski do legalnego zbierania chrustu są kolejki, a nadleśnictwa tworzą specjalne listy oczekujących. Na Opolszczyźnie leśnicy nie obserwują takich sytuacji.
- Temat tzn. chrustu funkcjonuje w lasach państwowych tak naprawdę zawsze. Nazywamy to samowyrobem, czyli tam, gdzie skończy się praca Zakładu Usług Leśnych zostaje drewno, z którego my już nic nie jesteśmy w wstanie wyrobić, ludzie, którzy mają nadmiar wolnego czasu, albo żyją skromnie finansowo, przychodzili od zawsze i za kilkanaście, kilkadziesiąt złotych byli sobie w stanie samodzielnie wyrobić drewno, które im wystarczało do opalania w zimie. W tej chwili, przy deficycie materiałów energetycznych i coraz wyższych cenach, część ludzi nagle sobie przypomniała, że można do lasu przyjść i kupić opał. I tutaj jest boom - wyjaśnia Marek Cholewa.
- W tym roku sprzedaliśmy już ponad 50 procent rocznego planu. Widać, że zainteresowanie jest dużo większe, niż w latach ubiegłych - dodaje gość Radia Opole.
- W tym roku sprzedaliśmy już ponad 50 procent rocznego planu. Widać, że zainteresowanie jest dużo większe, niż w latach ubiegłych - dodaje gość Radia Opole.