Plecak pozostawiony na tafli lodu postawił na nogi 20 strażaków i policję. Na szczęście nikt nie potrzebował pomocy
Około 20 strażaków brało udział w akcji na zamarzniętym stawie na pograniczu powiatów nyskiego i brzeskiego. Powodem interwencji był znaleziony na tafli dziecięcy plecak.
Po przybyciu na miejsce ustalono, że staw ma głębokość około 60 centymetrów, a leżący na powierzchni lodu plecak jest pusty. Jak mówi oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Nysie kpt. Dariusz Pryga, w trakcie dalszych czynności wykluczono, by ktokolwiek potrzebował pomocy.
- Zostaliśmy zadysponowani do miejscowości Chróścina w kierunku Wojnowiczek. Niezwłocznie na miejsce pojechały służby, czyli grupa wodno-nurkowa, jak również straż pożarna z łodziami oraz specjalistycznym sprzętem. W międzyczasie na miejscu pojawił się również świadek, który nam przekazał informację, że ten plecak leży już około tygodnia na tym lodzie - wyjaśnia.
Mimo to strażacy pozostali na miejscu, by dokładnie przeszukać okolice stawu. Na miejscu pojawiła się także policja, która przesłuchała świadka wskazującego, że widział plecak już kilka dni temu podczas spaceru.
Ostatecznie zgłoszenie zakwalifikowano jako fałszywy alarm w dobrej wierze. Strażacy zakończyli już swoje działania na miejscu.
- Zostaliśmy zadysponowani do miejscowości Chróścina w kierunku Wojnowiczek. Niezwłocznie na miejsce pojechały służby, czyli grupa wodno-nurkowa, jak również straż pożarna z łodziami oraz specjalistycznym sprzętem. W międzyczasie na miejscu pojawił się również świadek, który nam przekazał informację, że ten plecak leży już około tygodnia na tym lodzie - wyjaśnia.
Mimo to strażacy pozostali na miejscu, by dokładnie przeszukać okolice stawu. Na miejscu pojawiła się także policja, która przesłuchała świadka wskazującego, że widział plecak już kilka dni temu podczas spaceru.
Ostatecznie zgłoszenie zakwalifikowano jako fałszywy alarm w dobrej wierze. Strażacy zakończyli już swoje działania na miejscu.