"Sytuacja jest pod kontrolą i aktualnie nie ma ryzyka powodziowego dla Opolszczyzny". Specjaliści o sytuacji hydrologicznej
Nie widać zagrożenia powodziowego dla województwa opolskiego - to najważniejsza informacja z porannej konferencji prasowej w urzędzie wojewódzkim na temat sytuacji hydrologicznej w regionie.
- W akcjach uczestniczyło łącznie ponad 170 zastępów Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej, czyli przeszło 800 strażaków. Obserwowaliśmy lokalne podtopienia, ale wszystkie służby zostały postawione w stan gotowości. Biorąc pod uwagę prognozę pogody i stan wód na najważniejszych ciekach wodnych, na tę chwilę nie widać zagrożenia powodziowego dla województwa opolskiego.
Przemysław Daca, prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego "Wody Polskie", dodaje, że wczoraj (21.06) było dość niebezpiecznie. - W dorzeczu Odry odnotowano 21 stanów alarmowych.
- W Opolu i zagrożonych miejscowościach zostały założone bariery, a wszystkie jazy są położone. Wszystko jest pod kontrolą, więc w tej chwili potwierdzam, że nie ma powodu do niepokoju. Zobaczymy, co będzie dalej, ale oczywiście jesteśmy w gotowości.
Aleksandra Drescher, dyrektor zarządu zlewni w Opolu "Wód Polskich", zwraca uwagę, że służby zapewniły swobodny przepływ wody na jazach.
- Tendencja wody jest spadkowa. Od dzisiejszej nocy na wodowskazie Racibórz-Miedonia notujemy niższy poziom - w tej chwili 658 centymetrów, a jeszcze wczoraj widzieliśmy 661 centymetrów. W związku z tym myślę, że nie będzie konieczności zakładania szandorów. Wody mieszczą się w korycie, nie było jakichś podtopień gospodarstw, a zalane zostały jedynie przyległe użytki zielone i grunty orne.
Z kolei Anna Moskwa, wiceminister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, chwali województwo opolskie za reakcję na trudną sytuację. - To modelowy przykład, jak ważne są inwestycje w gospodarce wodnej - przekonuje.
- Gdyby w województwie opolskim nie było 9 zbiorników, odpowiednio zarządzanych 8 stopni wodnych, zbiornika Racibórz ani Polderu Buków, możemy wyobrazić sobie, co działoby się teraz. Ta sytuacja obala nam chyba jeden z mitów, że przyroda poradzi sobie sama i nie potrzebujemy inwestycji w gospodarce wodnej. Jest wręcz przeciwnie.
Starszy brygadier Arkadiusz Kuźmierski, zastępca Opolskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP, tłumaczy, że największym zagrożeniem jest napływ wody ze strony czeskiej.
- Ta woda jest na tyle specyficzna, że nie bardzo możemy na nią zareagować. Ona przychodzi na kilkanaście lub kilkadziesiąt minut i później schodzi, zostawiając cały bałagan za sobą. Ostatni weekend był dla nas w miarę łaskawy, bo zdarzeń i ludzkich nieszczęść było raczej niedużo.
Minionego weekendu najwięcej interwencji strażackich odnotowano w powiecie nyskim, opolskim, oleskim i prudnickim.