- Jan Olszewski jako obrońca opozycjonistów miał świadomość, w jaki sposób służba bezpieczeństwa łamała ludzi i że te rzeczy będą wypływały. Dzisiaj one kapią, dzisiaj one powodują znacznie większy dramat dla ludzi niż, gdyby udało się to zrobić wcześniej operacją chirurgiczną. Ja wiem, że było to bardzo trudne, ale każdy kolejny rok Rzeczpospolitej Polskiej potwierdza, że było to niezbędne - mówi prof. Marek Białokur, historyk z Uniwersytetu Opolskiego.

- Olszewski wiedział, że dla higieny społeczeństwa przeprowadzenie lustracji było niezbędne. W czasie, gdy Jan Olszewski był premierem trudno było podjąć istotne reformy systemowe. To jest czas, kiedy w Polsce jeszcze stacjonują wojska byłej Armii Czerwonej, to jest okres, kiedy bardzo wyraźnie widać dekompozycje obozu postsolidarnościowego. Trzeba pamiętać, że to jest też czas, kiedy prezydentem jest Lech Wałęsa. Trzeba pamiętać, że ten rząd nie był rządem większościowym, że ten rząd opierał się na bardzo kruchych podstawach w Sejmie, a mimo wszystko zostały podjęte pewne działania.

- Olszewski zablokował szalony pomysł stworzenia NATO-bis, był człowiekiem, który w tej nabierającej tempa polskiej polityce, rozpędzającej się nie zawsze w dobrym kierunku, potrafił powiedzieć rzeczy mądre - podsumował profesor Białokur.

- Pamiętam go jako człowieka bardzo poważnego - powiedział o Janie Olszewskim w "Poglądach i osądach" Henryk Kroll, który w czasach rządu premiera Olszewskiego zasiadał w Sejmie I kadencji jako jeden z siedmiu posłów Mniejszości Niemieckiej.

- Mniejszość powinna być prorządowa, jeśli chce istnieć. Jeśli chce walczyć i przestać istnieć to może walczyć. My jako mniejszość wspieraliśmy rząd Olszewskiego. Myśmy też musieli się w jakiś sposób pokazać. Nasze głosy (7 mandatów) wpływały na to dość mocno - mówi Henryk Kroll.

- Po pół roku sytuacja się zmieniła i rząd Olszewskiego upadł, mimo że Olszewski nie był złym premierem - dodaje Kroll.