Sprawa brzeskiego komornika
Komornik Adam P. dokonał rozboju w Urzędzie Miejskim w Brzegu. Próbował siłą zawłaszczyć 160 tysięcy złotych. Napadł na biznesmena, który chciał wpłacić właśnie taką kwotę w miejskiej kasie. Przedsiębiorca, by ominąć „procenty” dla komornika udał się bezpośrednio do magistratu, tam czekał na niego Adam P. ze swoimi pracownikami. Brzeżaninowi wykręcano ręce, szarpano, a na koniec odebrano siłą walizkę z pieniędzmi. Wszystko to na oczach urzędników.
Policja, która przybyła na miejsce zatrzymała krewkiego komornika wraz z jego pomocnikami. Po przesłuchaniu został zwolniony z aresztu.
Brzeska prokuratura nie podjęła na razie żadnych działań, bowiem czeka na akta z komendy. Policjanci nadal zbierają materiały, przesłuchują świadków i w tym tygodniu ma być już wszystko dostarczone. Sprawa ta bulwersuje opinię publiczną - "akie działanie jest karygodne" - mówią brzeżanie, choć nikt nie chce się wypowiedzieć oficjalnie.
Mimo, że Adam P. nadużył swoich uprawnień próbując siłą zabrać pieniądze, to i tak dopiął swego. Okazuje się, że 160 tysięcy złotych zamiast trafić do depozytu, trafiło na konto komornika.
"Policja prowadzi czynności wyjaśniające, jak to do tego doszło" - mówi Mirosław Dziadek, rzecznik komendy:
Adam P. na przesłuchaniu nie chciał rozmawiać bez swojego adwokata. Nieoficjalne źródła mówią, że to właśnie on wyniósł pieniądze. W rozmowie telefonicznej komornik potwierdził, że cała kwota jest na koncie firmowym. Zostanie sporządzony plan podziału, a następnie zaspokojeni zostaną wierzyciele proporcjonalnie do roszczeń. Adam P. dodał również, że jest organem państwowym i urzędnikiem publicznym i działa na podstawie wyroku, a ten biznesmen jest dla niego dłużnikiem, a on realizuje wyroki nadane w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej. Wyjaśnił również, że żadnego pobicia w urzędzie nie było.
W całej tej sprawie jest jeszcze jeden dziwny fakt. Jak to się stało, że komornik razem ze swoimi pomocnikami czekał o umówionej godzinie przed miejską kasą. Ktoś musiał go o tym powiadomić. Adam P. mówi, że sam poszkodowany zadzwoniło do niego. Brzeski biznesmen mówi, że to totalna bzdura.
Nieoficjalne źródła mówią, że to kasjerka powiadomiła komornika o tym fakcie. Chciała rzekomo zapytać, w jakiej wysokości naliczyć odsetki.
Sprawa ta jest mocno skomplikowana, zeznania świadków różnią się. Prokuratura na pewno wystąpi z aktem oskarżenia, ale nastąpi to dopiero za dwa, trzy miesiące.
Maciej Stępień
Policja, która przybyła na miejsce zatrzymała krewkiego komornika wraz z jego pomocnikami. Po przesłuchaniu został zwolniony z aresztu.
Brzeska prokuratura nie podjęła na razie żadnych działań, bowiem czeka na akta z komendy. Policjanci nadal zbierają materiały, przesłuchują świadków i w tym tygodniu ma być już wszystko dostarczone. Sprawa ta bulwersuje opinię publiczną - "akie działanie jest karygodne" - mówią brzeżanie, choć nikt nie chce się wypowiedzieć oficjalnie.
Mimo, że Adam P. nadużył swoich uprawnień próbując siłą zabrać pieniądze, to i tak dopiął swego. Okazuje się, że 160 tysięcy złotych zamiast trafić do depozytu, trafiło na konto komornika.
"Policja prowadzi czynności wyjaśniające, jak to do tego doszło" - mówi Mirosław Dziadek, rzecznik komendy:
Adam P. na przesłuchaniu nie chciał rozmawiać bez swojego adwokata. Nieoficjalne źródła mówią, że to właśnie on wyniósł pieniądze. W rozmowie telefonicznej komornik potwierdził, że cała kwota jest na koncie firmowym. Zostanie sporządzony plan podziału, a następnie zaspokojeni zostaną wierzyciele proporcjonalnie do roszczeń. Adam P. dodał również, że jest organem państwowym i urzędnikiem publicznym i działa na podstawie wyroku, a ten biznesmen jest dla niego dłużnikiem, a on realizuje wyroki nadane w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej. Wyjaśnił również, że żadnego pobicia w urzędzie nie było.
W całej tej sprawie jest jeszcze jeden dziwny fakt. Jak to się stało, że komornik razem ze swoimi pomocnikami czekał o umówionej godzinie przed miejską kasą. Ktoś musiał go o tym powiadomić. Adam P. mówi, że sam poszkodowany zadzwoniło do niego. Brzeski biznesmen mówi, że to totalna bzdura.
Nieoficjalne źródła mówią, że to kasjerka powiadomiła komornika o tym fakcie. Chciała rzekomo zapytać, w jakiej wysokości naliczyć odsetki.
Sprawa ta jest mocno skomplikowana, zeznania świadków różnią się. Prokuratura na pewno wystąpi z aktem oskarżenia, ale nastąpi to dopiero za dwa, trzy miesiące.
Maciej Stępień