BILANS 2017 Buła smakuje
Popularność programów prezentujących sympatycznych skądinąd facetów krojących brukselkę może być trudna do pojęcia dla normalnych mężczyzn, którzy zaglądają do kuchni tylko po to, żeby zrobić sobie drinka, ale coś w tym zjawisku musi być, skoro temat został podchwycony i spożytkowany przez polityków. Do Pawła Kowala gotującego ukraiński barszcz (uszka?) i naszego Kacpra Śnigórskiego (nic nie ugotował, bo przecież nie umie, ale co zjadł, to jego) dołączył w tym roku marszałek Andrzej Buła.
Temat nie jest nowy. Były już takie kuchenne przypadki, że media prezentowały polityków przy patelni, ocieplając (?) ich wizerunek. Marcin Ociepa, na przykład, w gustownym fartuszku, przygotowywał jajecznicę na użytek artykułu „Gazety Wyborczej”. Teraz dołączył marszałek Buła, który w mijającym roku postanowił wykorzystać media (społecznościowe, a jakże, patrz: Facebój) do… No właśnie: do czego? Poszedł dwutorowo, produkując filmiki, na których promuje atrakcje turystyczne regionu (typu kajak, osobiście też polecam), ale także takie, na których przygotowuje różne potrawy. Chciałbym napisać, że regionalne, ale w menu znalazły się krewetki, więc jednak odpuszczam. Marszałek – polityk trochę z gatunku „swój chłop” – uniósł problem medialnie, bo otwarcie stwierdził na naszej antenie, że kiedyś w Kluczborku prowadził pizzerię, więc zna się na gotowaniu/smażeniu/pieczeniu, więc w czym problem.
Ale temat chyba jest. Przed wyborami samorządowymi w 2010 roku media pisały o tym, że gazety pełne są „artykułów” (cudzysłów nieprzypadkowy) o unijnych inwestycjach finansowanych z unijnych pieniędzy, które ilustrowały fotki samorządowców z rządzącej akurat PO. Niby nie było jeszcze kampanii wyborczej, żadne przepisy nie zostały złamane, ale pewien niesmak został.
Krewetki marszałka (znana potrawa regionalna, jak rolada z modrą) to nie jedyny problem, zarzuty nadużywania 800-lecia Opola do promocji własnej osoby spotkały także prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego (radny Krzysztof Drynda z teoretycznie proprezydenckiego klubu Razem dla Opola mówił o pewnym „wiśniocentryzmie”), ale z drugiej strony: kto rządzącemu zabroni? A ponieważ mamy Sylwestra, to wypada zapytać: kto leci do sklepu po wiśniówkę? Bo wykupią.
Ale temat chyba jest. Przed wyborami samorządowymi w 2010 roku media pisały o tym, że gazety pełne są „artykułów” (cudzysłów nieprzypadkowy) o unijnych inwestycjach finansowanych z unijnych pieniędzy, które ilustrowały fotki samorządowców z rządzącej akurat PO. Niby nie było jeszcze kampanii wyborczej, żadne przepisy nie zostały złamane, ale pewien niesmak został.
Krewetki marszałka (znana potrawa regionalna, jak rolada z modrą) to nie jedyny problem, zarzuty nadużywania 800-lecia Opola do promocji własnej osoby spotkały także prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego (radny Krzysztof Drynda z teoretycznie proprezydenckiego klubu Razem dla Opola mówił o pewnym „wiśniocentryzmie”), ale z drugiej strony: kto rządzącemu zabroni? A ponieważ mamy Sylwestra, to wypada zapytać: kto leci do sklepu po wiśniówkę? Bo wykupią.