Opole uczciło pamięć Sybiraków
Dla ponad miliona Polaków rok 1940 był początkiem najtragiczniejszych wydarzeń w życiu. To wtedy rozpoczęły się, prowadzone przez bolszewików, masowe wywózki naszych rodaków na wschód. Dla wielu z nich, to była droga w jedną stronę.
W Opolu uczczono pamięć tych, którzy pozostali na "nieludzkiej ziemi".
- To jest faktycznie nieludzka ziemia - mówi Teresa Sajan, prezes związku Sybiraków w Nysie. - Ginęliśmy tam, umieraliśmy z głodu. Niewolnicza praca, chłód, wszy, tyfus, choroby nękały wszystkich nas. Padali tam ludzie jak muchy.
- O godzinie 1 w nocy zaczęli walić do drzwi karabinami - dodaje Bronisława Pastwińska z Kluczborka. - Rodzice otworzyli i trzeba było się zbierać. Pociąg już stał na szerokich torach i rodzice zrozumieli, że jedziemy w nieznane. Ja miałam 4,5 roku, a mój brat 1,5 roku.
- Urodziłem się na zesłaniu - mówi Walenty Oliwa, prezes związku Sybiraków w Opolu. - Moi rodzice zostali wywiezieni w 1940 roku. Dla mnie to jest cała historia. Byliśmy w Kazachstanie. Cała rodzina ze strony mojego ojca, bo dziadek był piłsudczykiem.
Zsyłka dotknęła około 1 miliona 300 tysięcy Polaków.
- To jest faktycznie nieludzka ziemia - mówi Teresa Sajan, prezes związku Sybiraków w Nysie. - Ginęliśmy tam, umieraliśmy z głodu. Niewolnicza praca, chłód, wszy, tyfus, choroby nękały wszystkich nas. Padali tam ludzie jak muchy.
- O godzinie 1 w nocy zaczęli walić do drzwi karabinami - dodaje Bronisława Pastwińska z Kluczborka. - Rodzice otworzyli i trzeba było się zbierać. Pociąg już stał na szerokich torach i rodzice zrozumieli, że jedziemy w nieznane. Ja miałam 4,5 roku, a mój brat 1,5 roku.
- Urodziłem się na zesłaniu - mówi Walenty Oliwa, prezes związku Sybiraków w Opolu. - Moi rodzice zostali wywiezieni w 1940 roku. Dla mnie to jest cała historia. Byliśmy w Kazachstanie. Cała rodzina ze strony mojego ojca, bo dziadek był piłsudczykiem.
Zsyłka dotknęła około 1 miliona 300 tysięcy Polaków.