Śląscy Teksańczycy świętują Wielkanoc, choć nie malują pisanek
Wzięli udział w rezurekcji, tydzień temu święcili palmy zupełnie jak w Polsce, ale pisanek nie malują. Potomkowie Ślązaków, którzy ponad 160 lat temu wyemigrowali do Teksasu, dzisiaj tak jak i my świętują niedzielę wielkanocną.
- Cała rodzina się zjedzie i idziemy na mszę do naszej polskiej parafii – mówi Elaine Moczygemba z miejscowości Kościuszki nieopodal San Antonio. – W kościele jest teraz biało. Wszystkie kwiaty, lilie, zdobią ołtarz, kwiatami wszystko jest udekorowane. Wszystko jest białe, bo Pan Bóg poszedł do nieba.
Nie ma uroczystego śniadania wielkanocnego jak w Polsce, za to jest pieczenie mięsa na grillu, każdy z uczestników obiadu przynosi też zrobioną przez siebie sałatkę. Najmłodsi z niecierpliwością czekają na wizytę zajączka, który przynosi drobne prezenty.
- Tu w Teksasie jak jest Wielkanoc, to rozrzucamy jajka dla dzieci. Jajka prosto ze sklepu. Wsadzamy do nich słodycze albo pieniądze. A dzieci biegną szybko, żeby to wszystko pozbierać – mówi Elaine Moczygemba.
Potomkowie emigrantów ze Śląska do tej pory mieszkają w Teksasie, skupieni są wokół polskich parafii w takich miejscowościach jak Panna Maria, Święta Helena, Częstochowa czy San Antonio.
Nie ma uroczystego śniadania wielkanocnego jak w Polsce, za to jest pieczenie mięsa na grillu, każdy z uczestników obiadu przynosi też zrobioną przez siebie sałatkę. Najmłodsi z niecierpliwością czekają na wizytę zajączka, który przynosi drobne prezenty.
- Tu w Teksasie jak jest Wielkanoc, to rozrzucamy jajka dla dzieci. Jajka prosto ze sklepu. Wsadzamy do nich słodycze albo pieniądze. A dzieci biegną szybko, żeby to wszystko pozbierać – mówi Elaine Moczygemba.
Potomkowie emigrantów ze Śląska do tej pory mieszkają w Teksasie, skupieni są wokół polskich parafii w takich miejscowościach jak Panna Maria, Święta Helena, Częstochowa czy San Antonio.