Z wysokości 30 metrów wypatrują dymu i ognia. Na leśne wieże wrócili obserwatorzy
Wiosna to okres kultywowania przez wielu niechlubnej tradycji wypalania traw. Od nich często dochodzi do pożarów lasów. Wiele udaje się zgasić w zarodku, dzięki leśnikom, którzy z wież obserwacyjnych pilnują terenów leśnych i w razie zauważenia ognia, wysyłają tam śmigłowiec gaśniczy.
Jak przekonują leśnicy dzięki obserwatorom 90% pożarów lasów udaje się ugasić w zarodku.
- Nasz system oparty jest na dostrzegalniach pożarowych – mówi Dariusz Krzysztofowicz, specjalista ds. ochrony przeciwpożarowej Nadleśnictwa Strzelce Opolskie. – Są to takie budowle w lesie. Wieże te mają wysokość ponad 30 metrów. W tych wieżach siedzą od rana do wieczora ludzie z lornetkami. Ich zadaniem jest obserwacja terenu leśnego. W momencie, w którym zostanie zauważony dym, jest dysponowany samolot czy helikopter z wodą, którego zadaniem jest polecieć do miejsca zagrożenia i tam od razu następuje zrzut tej wody.
Wszystkie tereny Lasów Państwowych są monitorowane przez ludzi pracujących w dostrzegalniach. Jednym z nich jest Stanisław Szydło, który pracuje 42 metry nad ziemią, w dostrzegalni położonej niedaleko Sprzęcic, na terenie leśnictwa Górażdże.
- Moim zadaniem jest informowanie o każdym pożarze jak najszybciej, gdy jest on jeszcze w początkowej fazie – mówi Stanisław Szydło. – W momencie pojawienia się dymu i namierzenia tego dymu przez odpowiednie urządzenie wyznaczające kąt, druga wieża, żeby to można było dokładniej zlokalizować, podaje również kąt. Określamy dokładnie oddział lasu, w którym nastąpił pożar.
Dzięki systemowi dostrzegalni zmalała liczba pożarów, które niszczyły duże obszary leśne. Leśnicy określają, że zaledwie 1% pożarów w lesie wywołanych jest naturalnie – np. przez uderzenie pioruna. 99% to efekt nieostrożności człowieka.
- Nasz system oparty jest na dostrzegalniach pożarowych – mówi Dariusz Krzysztofowicz, specjalista ds. ochrony przeciwpożarowej Nadleśnictwa Strzelce Opolskie. – Są to takie budowle w lesie. Wieże te mają wysokość ponad 30 metrów. W tych wieżach siedzą od rana do wieczora ludzie z lornetkami. Ich zadaniem jest obserwacja terenu leśnego. W momencie, w którym zostanie zauważony dym, jest dysponowany samolot czy helikopter z wodą, którego zadaniem jest polecieć do miejsca zagrożenia i tam od razu następuje zrzut tej wody.
Wszystkie tereny Lasów Państwowych są monitorowane przez ludzi pracujących w dostrzegalniach. Jednym z nich jest Stanisław Szydło, który pracuje 42 metry nad ziemią, w dostrzegalni położonej niedaleko Sprzęcic, na terenie leśnictwa Górażdże.
- Moim zadaniem jest informowanie o każdym pożarze jak najszybciej, gdy jest on jeszcze w początkowej fazie – mówi Stanisław Szydło. – W momencie pojawienia się dymu i namierzenia tego dymu przez odpowiednie urządzenie wyznaczające kąt, druga wieża, żeby to można było dokładniej zlokalizować, podaje również kąt. Określamy dokładnie oddział lasu, w którym nastąpił pożar.
Dzięki systemowi dostrzegalni zmalała liczba pożarów, które niszczyły duże obszary leśne. Leśnicy określają, że zaledwie 1% pożarów w lesie wywołanych jest naturalnie – np. przez uderzenie pioruna. 99% to efekt nieostrożności człowieka.