Najprawdopodobniej zwarcie instalacji elektrycznej było przyczyną pożaru w Praszce
Zwarcie instalacji elektrycznej mogło doprowadzić do pożaru w Praszce. Pożar wybuchł w piwnicy. Zapaliła się sterta ubrań, butów i opakowań plastikowych, przechowywana przez jednego mieszkańców bloku przy ul. Fabrycznej.
Zadymienie w bloku było tak duże, że ewakuowano wszystkich, którzy znajdowali się wtedy w budynku.
- 8 osób zostało poszkodowanych, żadna z nich nie była poparzona. Wszyscy byli podtruci gazami pożarowymi - mówi młodszy brygadier Ireneusz Leniec z oleskiej straży pożarnej. - Starsza kobieta, która najprawdopodobniej najwięcej nałykała się dymu, znajdowała się na balkonie, była bardzo słaba. Do tej osoby zespół ratownictwa medycznego wezwał śmigłowiec, została ona przetransportowana do oleskiego szpitala - tłumaczy.
Mieszkańcy bloku mówili, że dym był tak gęsty, iż myśleli, że spłoną także ich mieszkania.
- Zadymiony był cały dół, strażacy sprawdzali mieszkania, dym był tak silny, że nie pomagały nawet otwarte okna - mówi pan Henryk. - Z 3 piętra wysięgnikiem starszą panią ściągnęli. Każdy się bał o swoje mieszkanie, żeby się pożar nie przeniósł wyżej - opowiada pani Alina. - Strażacy musieli się włamać do mojego mieszkania sprawdzić czy się w nim nie pali - dodaje pan Henryk.
Dokładne przyczyny pożaru będzie sprawdzał biegły sądowy.
- 8 osób zostało poszkodowanych, żadna z nich nie była poparzona. Wszyscy byli podtruci gazami pożarowymi - mówi młodszy brygadier Ireneusz Leniec z oleskiej straży pożarnej. - Starsza kobieta, która najprawdopodobniej najwięcej nałykała się dymu, znajdowała się na balkonie, była bardzo słaba. Do tej osoby zespół ratownictwa medycznego wezwał śmigłowiec, została ona przetransportowana do oleskiego szpitala - tłumaczy.
Mieszkańcy bloku mówili, że dym był tak gęsty, iż myśleli, że spłoną także ich mieszkania.
- Zadymiony był cały dół, strażacy sprawdzali mieszkania, dym był tak silny, że nie pomagały nawet otwarte okna - mówi pan Henryk. - Z 3 piętra wysięgnikiem starszą panią ściągnęli. Każdy się bał o swoje mieszkanie, żeby się pożar nie przeniósł wyżej - opowiada pani Alina. - Strażacy musieli się włamać do mojego mieszkania sprawdzić czy się w nim nie pali - dodaje pan Henryk.
Dokładne przyczyny pożaru będzie sprawdzał biegły sądowy.