Składowisko chemikaliów w Pogorzeli zostało źle oszacowane. Substancji jest dwa razy więcej
Nie 200, a 500 ton odpadów chemicznych może znajdować się w dawnym zakładzie produkcyjnym w Pogorzeli – poinformowała dziś Radio Opole wójt Olszanki Aneta Rabczewska. To efekt wstępnej inwentaryzacji przeprowadzonej przez prywatną firmę, która chce chemikalia zabrać i utylizować. To oznacza, że kwota za usunięcie beczek i pojemników drastycznie rośnie, a gmina nie będzie w stanie udźwignąć takiego wydatku.
- Oględziny magazynów w Pogorzeli miały miejsce wczoraj – mówi Aneta Rabczewska. - Pozyskaliśmy informację, że najprawdopodobniej liczba tych odpadów została źle oszacowana. Jest ich po prostu dwa razy więcej. Mówi się o 500 tonach. Największym problemem jest jednak to, że pojemniki są po prostu wrzucone do tych magazynów. Część z nich jest otwarta.
Koszty ewentualnej utylizacji będą bardzo wysokie. Szacuje się, że kwota wzrośnie z 600 tysięcy do 2,5 mln złotych.
- Firmy utylizujące tego typu odpady mogłyby zabrać wszystko i całą masę traktują jednym kodem. W naszych beczkach oprócz chemikaliów jest również woda, czy mydło w płynie, ale firmy traktują to jako całość. Średnio po 5 tysięcy złotych za tonę, a mamy ich prawdopodobnie 500, czyli daje nam kwotę 2,5 mln złotych. To suma dla nas nieosiągalna.
Wiele pojemników jest uszkodzonych, a usunięcie ich z Pogorzeli to praca na co najmniej kilkanaście dni dla dużej grupy osób. Wciąż nie wiadomo, kto zapłaci za utylizację odpadów. Gmina Olszanka prowadzi postępowanie administracyjne, ale zdaniem samorządowca, to władze powiatu brzeskiego powinny sprawą się zainteresować zgodnie z przepisami o zarządzaniu kryzysowym.
Na podobnym składowisku chemikaliów w Brzegu beczek również jest więcej niż oceniano.
Koszty ewentualnej utylizacji będą bardzo wysokie. Szacuje się, że kwota wzrośnie z 600 tysięcy do 2,5 mln złotych.
- Firmy utylizujące tego typu odpady mogłyby zabrać wszystko i całą masę traktują jednym kodem. W naszych beczkach oprócz chemikaliów jest również woda, czy mydło w płynie, ale firmy traktują to jako całość. Średnio po 5 tysięcy złotych za tonę, a mamy ich prawdopodobnie 500, czyli daje nam kwotę 2,5 mln złotych. To suma dla nas nieosiągalna.
Wiele pojemników jest uszkodzonych, a usunięcie ich z Pogorzeli to praca na co najmniej kilkanaście dni dla dużej grupy osób. Wciąż nie wiadomo, kto zapłaci za utylizację odpadów. Gmina Olszanka prowadzi postępowanie administracyjne, ale zdaniem samorządowca, to władze powiatu brzeskiego powinny sprawą się zainteresować zgodnie z przepisami o zarządzaniu kryzysowym.
Na podobnym składowisku chemikaliów w Brzegu beczek również jest więcej niż oceniano.