BILANS 2016 "Escobar"
Temida przedstawiana jest jako kobieta z zawiązanymi oczami, bo sprawiedliwość powinna być ślepa. Dodajmy: ślepa na wszystko inne poza prawdą. Tak to wygląda w teorii, bo w praktyce polska Temida czasem nie widzi rzeczy oczywistych, na przykład tego, że nie można przechowywać narkotyków na wyspie, której nie ma.
W październiku kończącego się roku sąd odwoławczy we Wrocławiu prawomocnie przyznał Krzysztofowi Stańce, przedsiębiorcy z gminy Turawa, 800 tysięcy złotych odszkodowania i zadośćuczynienia za oczywiście niesłuszne aresztowanie. Kwota niebagatelna, ale z pewnością zbyt mała, by naprawić krzywdę człowieka, który spędził za kratami 27 miesięcy i borykał się z polskim wymiarem sprawiedliwości w sumie przez 15 lat.
Stańko padł ofiarą ślepoty Temidy, która w tym przypadku przyjęła postać łatwowiernego prokuratora z województwa śląskiego. Ambitny prokurator dał wiarę bredniom pewnego świadka koronnego, który w ramach "współpracy" z wymiarem sprawiedliwości pomawiał kogo tylko się dało. Gdyby uwierzyć jego sensacyjnym zeznaniom, trzeba by uznać Stańkę za największego przestępcę narkotykowego w dziejach Opolszczyzny. Miał w swoim ośrodku wypoczynkowym nad Jeziorem Turawskim produkować, uwaga, 600 kilogramów amfetaminy miesięcznie, miał ją także przechowywać na wyspie położonej na środku jeziora. Ponieważ Jezioro Turawskie jest od lat na Górnym Śląsku chętnie wybieraną destynacją turystyczną, prokurator mógł podpytać jednego czy drugiego górnika i dowiedzieć się, że na środku tego akurat akwenu żadna wyspa nie występuje. A na wyspie, której nie ma, trudno postawić budynek z piwnicami do przechowywania prochów.
Nikt tego nie sprawdził i w 2003 ślepa Temida wysłała do domu pana Krzysztofa antyterrorystów, którzy wywlekli go z łóżka, jego 13-letniej wówczas córce przyłożyli pistolet do głowy i na wszelki wypadek zastrzelili psa. To wtedy zaczęła się gehenna, która trwała kilkanaście lat i której wyrok wrocławskiego sądu z pewnością przekreślić nie jest w stanie.
Stańko padł ofiarą ślepoty Temidy, która w tym przypadku przyjęła postać łatwowiernego prokuratora z województwa śląskiego. Ambitny prokurator dał wiarę bredniom pewnego świadka koronnego, który w ramach "współpracy" z wymiarem sprawiedliwości pomawiał kogo tylko się dało. Gdyby uwierzyć jego sensacyjnym zeznaniom, trzeba by uznać Stańkę za największego przestępcę narkotykowego w dziejach Opolszczyzny. Miał w swoim ośrodku wypoczynkowym nad Jeziorem Turawskim produkować, uwaga, 600 kilogramów amfetaminy miesięcznie, miał ją także przechowywać na wyspie położonej na środku jeziora. Ponieważ Jezioro Turawskie jest od lat na Górnym Śląsku chętnie wybieraną destynacją turystyczną, prokurator mógł podpytać jednego czy drugiego górnika i dowiedzieć się, że na środku tego akurat akwenu żadna wyspa nie występuje. A na wyspie, której nie ma, trudno postawić budynek z piwnicami do przechowywania prochów.
Nikt tego nie sprawdził i w 2003 ślepa Temida wysłała do domu pana Krzysztofa antyterrorystów, którzy wywlekli go z łóżka, jego 13-letniej wówczas córce przyłożyli pistolet do głowy i na wszelki wypadek zastrzelili psa. To wtedy zaczęła się gehenna, która trwała kilkanaście lat i której wyrok wrocławskiego sądu z pewnością przekreślić nie jest w stanie.