BILANS 2016 Palimpsest?
Czyli częściowy lub całkowity zanik pamięci w wyniku upojenia alkoholowego. Trudno ocenić, czy w tym przypadku mieliśmy do czynienia z tą przypadłością, czy może raczej z polityczną kalkulacją, w każdym razie burmistrz Ozimka Jan Labus, pytany o kolejną alkoholową wpadkę, udzielił dziennikarce NTO brawurowego wywiadu, w którym powtarzał jak katarynka, że nie wie, o co jej chodzi i nie ma nic do powiedzenia.
Kariera samorządowa Jana Labusa została przerwana na cztery lata, kiedy się okazało, że sąd nie dał się przekonać, iż 1,5 promila alkoholu w organizmie zasiadającego za kółkiem burmistrza Ozimka nie jest efektem spożycia czeskiego lekarstwa o nazwie Alpa. Co prawda skazujący wyrok w tej sprawie zapadł już po wyborach, ale burmistrz, trafnie przewidując wynik postępowania, nie wystartował.
Jednak cztery lata później, w roku 2014, stanął w wyborcze szranki i gładko wygrał. Mógł kandydować, bo w międzyczasie zmienił się kodeks wyborczy. Wcześniej osoba skazana za przestępstwo umyślne ścigane z urzędu - a takim przestępstwem jest jazda po pijaku - traciła bierne prawo wyborcze. Ustawodawca złagodził jednak przepisy, w myśl paragrafów nowego kodeksu wyborczego kandydować nie może tylko ten, kto został skazany na karę więzienia.
Wyborcy uwierzyli, że pan burmistrz przemyślał pierwszą wpadkę i się zmienił. Okazało się, że z tym mocnym postanowieniem poprawy było tak, jak bywa z większością obietnic wyborczych. Jesienią ubiegłego roku drogówka znowu przyłapała Jana Labusa na jeździe na podwójnym gazie, i to w poniedziałek rano, co dodało sprawie niewątpliwej pikanterii.
Tym razem niektórzy naiwniacy, nie znający meandrów polskiego prawa, byli przekonani, że to koniec kariery ozimskiego samorządowca. Nic bardziej mylnego. Burmistrz z mediami co prawda nie rozmawiał, ale w prokuraturze się przyznał i zaproponował, że dobrowolnie podda się karze. O karze więzienia oczywiście mowy nie było, bo chociaż była to jego druga alkoholowa wpadka, to przecież pierwszy wyrok się zatarł i sąd winien go traktować jako debiutanta. Skończyło się na utracie prawa jazdy i ograniczeniu wolności, które polega na tym, że samorządowiec musi na cele charytatywne oddawać część pensji. Burmistrz Ozimka najadł się też publicznie wstydu, bo sąd upomniał go, by w przyszłości spożywał alkohol z większym umiarem. Ale fotel burmistrza zachował.
Co na to wyborcy, którzy w 2014 roku uwierzyli w zapewnienia burmistrza, że jest już zupełnie innym człowiekiem? Przekonamy się za niecałe dwa lata.
Jednak cztery lata później, w roku 2014, stanął w wyborcze szranki i gładko wygrał. Mógł kandydować, bo w międzyczasie zmienił się kodeks wyborczy. Wcześniej osoba skazana za przestępstwo umyślne ścigane z urzędu - a takim przestępstwem jest jazda po pijaku - traciła bierne prawo wyborcze. Ustawodawca złagodził jednak przepisy, w myśl paragrafów nowego kodeksu wyborczego kandydować nie może tylko ten, kto został skazany na karę więzienia.
Wyborcy uwierzyli, że pan burmistrz przemyślał pierwszą wpadkę i się zmienił. Okazało się, że z tym mocnym postanowieniem poprawy było tak, jak bywa z większością obietnic wyborczych. Jesienią ubiegłego roku drogówka znowu przyłapała Jana Labusa na jeździe na podwójnym gazie, i to w poniedziałek rano, co dodało sprawie niewątpliwej pikanterii.
Tym razem niektórzy naiwniacy, nie znający meandrów polskiego prawa, byli przekonani, że to koniec kariery ozimskiego samorządowca. Nic bardziej mylnego. Burmistrz z mediami co prawda nie rozmawiał, ale w prokuraturze się przyznał i zaproponował, że dobrowolnie podda się karze. O karze więzienia oczywiście mowy nie było, bo chociaż była to jego druga alkoholowa wpadka, to przecież pierwszy wyrok się zatarł i sąd winien go traktować jako debiutanta. Skończyło się na utracie prawa jazdy i ograniczeniu wolności, które polega na tym, że samorządowiec musi na cele charytatywne oddawać część pensji. Burmistrz Ozimka najadł się też publicznie wstydu, bo sąd upomniał go, by w przyszłości spożywał alkohol z większym umiarem. Ale fotel burmistrza zachował.
Co na to wyborcy, którzy w 2014 roku uwierzyli w zapewnienia burmistrza, że jest już zupełnie innym człowiekiem? Przekonamy się za niecałe dwa lata.