Nysa wydała wojnę trucicielom. Strażnik miejski zajrzy nawet do pieca
W Nysie strażnicy miejscy zaglądają do... pieców mieszkańców. Tych, których sąsiedzi podejrzewają o zatruwanie środowiska poprzez palenie śmieciami czy innymi niedozwolonymi materiałami. Próbka popiołu jedzie do badań, za które zapłaci gmina. W konsekwencji takiemu "trucicielowi" grozi sąd.
- To żadna akcja, raczej praca u podstaw. Od lat prowadzimy takie kontrole, ale teraz gmina daje narzędzie do skutecznej walki o czystość środowiska, bo wcześniej wiele osób sobie z nami „pogrywało”. Na przykład rozpalali śmieciami, a potem już palili drewnem, czy węglem. Kiedy przyjeżdżaliśmy, wszystko było niby w porządku - mówi komendant straży miejskiej Grzegorz Smoleń.
Komendant wyjaśnia, że sprawa zaczęła się od interwencji mieszkańców jednej z ulic, którzy byli ze skargą u burmistrza. Zapadła decyzja, że strażnicy mają zebrać próbkę popiołu z paleniska pieca domniemanego „truciciela”, a gmina wyśle ją do analizy do jednego z dwóch laboratoriów w Polsce, które przeprowadza takie badania. Nie są one tanie, to średnio kilkaset złotych – z upustem przy większej liczbie badań. A takiej się należy spodziewać, bowiem to dopiero początek walki o czystsze środowisko, a sezon zimowy się rozpoczyna.
Osobie, która pali w kotłowni śmieciami, grozi kara aresztu bądź wysoka grzywna.
- Przypominam także, że w takich wypadkach obywatel ma obowiązek wpuszczenia strażnika miejskiego na posesję w godzinach od 6.00 do 22.00. Przez całą dobę możemy natomiast wchodzić do obiektów nie stanowiących prywatnej własności – mówi Smoleń.
Komendant dodaje, że sprawa jest niebagatelna dla zdrowia. Dla przykładu – 1 plastikowa butelka, np. po wodzie mineralnej, wytwarza podczas spalania 6 metrów sześciennych trujących gazów.
Komendant wyjaśnia, że sprawa zaczęła się od interwencji mieszkańców jednej z ulic, którzy byli ze skargą u burmistrza. Zapadła decyzja, że strażnicy mają zebrać próbkę popiołu z paleniska pieca domniemanego „truciciela”, a gmina wyśle ją do analizy do jednego z dwóch laboratoriów w Polsce, które przeprowadza takie badania. Nie są one tanie, to średnio kilkaset złotych – z upustem przy większej liczbie badań. A takiej się należy spodziewać, bowiem to dopiero początek walki o czystsze środowisko, a sezon zimowy się rozpoczyna.
Osobie, która pali w kotłowni śmieciami, grozi kara aresztu bądź wysoka grzywna.
- Przypominam także, że w takich wypadkach obywatel ma obowiązek wpuszczenia strażnika miejskiego na posesję w godzinach od 6.00 do 22.00. Przez całą dobę możemy natomiast wchodzić do obiektów nie stanowiących prywatnej własności – mówi Smoleń.
Komendant dodaje, że sprawa jest niebagatelna dla zdrowia. Dla przykładu – 1 plastikowa butelka, np. po wodzie mineralnej, wytwarza podczas spalania 6 metrów sześciennych trujących gazów.