Gmina Popielów ma deficyt miejsc przedszkolnych, a siedmiolatkowie dołączą do drugich klas
15 miejsc przedszkolnych zabraknie od września w gminie Popielów. Władze mają też nie lada orzech do zgryzienia z dziećmi, które pójdą za kilka miesięcy do pierwszej klasy.
Zdaniem wójta Dionizego Duszyńskiego, decyzja o kolejnych zmianach w oświacie jest zła, bo udało się już poukładać sytuację w szkołach. Zapewnia przy tym, że trwa poszukiwanie recepty na brak miejsc przedszkolnych, by rodzice tych dzieci nie pozostali na lodzie.
- Szukamy pieniędzy, bo gdybyśmy chcieli uruchomić dodatkowy oddział, potrzebujemy 60-70 tysięcy złotych. Dlatego też przyglądamy się poczynaniom rządu, bo obiecano wsparcie dla samorządów w tej sprawie. Poszukujemy również pieniędzy własnych, żeby ewentualnie w trakcie roku przedszkolnego zmontować jeden oddział – wyjaśnia.
W całej gminie naukę szkolną rozpocznie siedmioro dzieci, czyli można by otworzyć jedną klasę, ale samorząd wybrał inne rozwiązanie. - Nowi uczniowie dołączą do drugoklasistów z trzech szkół - tłumaczy Duszyński.
- Pozostawiamy najmłodszych w ich miejscu zamieszkania, by nie wozić dziecka w całej gminie i nie wyrywać go ze środowiska, w którym żyje. Zobaczymy natomiast, co będzie dalej, bo przyjdzie trzecia czy czwarta klasa i problem może powrócić. Dzieci będą wtedy jednak o kilka lat starsze - przekonuje.
Duszyński przyznaje, że rodzice przyszłych pierwszoklasistów mają obawy co do słuszności tego rozwiązania, ale wójt zapewnia o doskonałym przygotowaniu nauczycieli.
Zwraca także uwagę, że na razie chyba nie dojdzie do zwolnień nauczycieli, ale etaty zostaną zmniejszone - nie będzie godzin nadliczbowych.
- Szukamy pieniędzy, bo gdybyśmy chcieli uruchomić dodatkowy oddział, potrzebujemy 60-70 tysięcy złotych. Dlatego też przyglądamy się poczynaniom rządu, bo obiecano wsparcie dla samorządów w tej sprawie. Poszukujemy również pieniędzy własnych, żeby ewentualnie w trakcie roku przedszkolnego zmontować jeden oddział – wyjaśnia.
W całej gminie naukę szkolną rozpocznie siedmioro dzieci, czyli można by otworzyć jedną klasę, ale samorząd wybrał inne rozwiązanie. - Nowi uczniowie dołączą do drugoklasistów z trzech szkół - tłumaczy Duszyński.
- Pozostawiamy najmłodszych w ich miejscu zamieszkania, by nie wozić dziecka w całej gminie i nie wyrywać go ze środowiska, w którym żyje. Zobaczymy natomiast, co będzie dalej, bo przyjdzie trzecia czy czwarta klasa i problem może powrócić. Dzieci będą wtedy jednak o kilka lat starsze - przekonuje.
Duszyński przyznaje, że rodzice przyszłych pierwszoklasistów mają obawy co do słuszności tego rozwiązania, ale wójt zapewnia o doskonałym przygotowaniu nauczycieli.
Zwraca także uwagę, że na razie chyba nie dojdzie do zwolnień nauczycieli, ale etaty zostaną zmniejszone - nie będzie godzin nadliczbowych.