Opolscy politycy o przedstawionym w Sejmie raporcie podsumowującym rządy koalicji PO-PSL
Audyt podsumowujący 8-letnią koalicję PO-PSL był tematem dzisiejszej (15.05) Niedzielnej Loży Radiowej. Opolscy politycy ustosunkowali się do treści i zasadności przeprowadzenia przez obecną władzę takiej kontroli rządów poprzedników.
Senator Platformy Obywatelskiej Piotr Wach nie zgadza się z wieloma wystąpieniami ministrów, które nazywa propagandowymi oraz przedstawioną przez premier Beatę Szydło sumą 340 miliardów złotych, które miały zostać zmarnotrawione. - Było to nieudolne i zapowiadające szereg kłopotów na przyszłość - podkreśla.
- Ten tzw. audyt to nie wiadomo czy to było sprawozdanie i jaki to miało charakter formalny. Właściwie nie ma formy pisemnej, a w związku z tym trudno się do niego było odnieść. Na mnie robi to wrażenie właściwie takiego rewanżu, który ze względu na sposób przeprowadzenia nazwałbym nawet zemstą - wyjaśnia senator.
Stanisław Rakoczy z Polskiego Stronnictwa Ludowego twierdzi, że była to próba pogrążenia przeciwników i wybielenia obecnego rządu. - To nie był audyt - mówi.
- To był taki publiczny donos na Polskę. Był on kierowany nie tylko do posłów i parlamentarzystów, ale przede wszystkim do Polaków. Ponadto debacie tej przysłuchiwały się także z wielkim zainteresowaniem wszelkie ośrodki zagraniczne - zaznacza przedstawiciel ludowców.
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Sławomir Kłosowski uważa, że Polacy mieli prawo dowiedzieć się o tym, o czym poinformował opinię publiczną rząd i zapowiada, że w przeciwieństwie do poprzedników, na koniec swoich rządów PiS przygotuje raport podsumowujący swoją kadencję.
- Czyje to pieniądze są w tym budżecie, który dystrybuuje rząd, jak nie Polaków? To Polacy powinni więc wiedzieć, jak one są wydatkowane. Nie byłoby tematu gdyby nie to, że ekipa ustępująca była taka zadufana w sobie, że w ogóle nie brała pod uwagę tego, że może przegrać wybory - podkreśla reprezentant PiS.
- Tzw. audyt pokazuje jak bardzo zepsuta potrafi być klasa polityczna i pokazuje, że warto uczciwiej podchodzić do polityki i bardziej liczyć się z obywatelami - twierdzi Paweł Grabowski z ugrupowania Kukiz'15.
- W normalnym państwie powinno być czymś zupełnie naturalnym to, że po zakończeniu rządów robi się swoisty bilans zamknięcia, a na początek - bilans otwarcia. Jest to wręcz istotą odpowiedzialności polityków przed obywatelami. Natomiast u nas podnosi się wielkie larum, że nagle ktoś mówi o tym, co było kiedyś złe - dodaje.
Witold Zembaczyński, poseł .Nowoczesnej zaznacza, że wszystkie rządy należy rozliczyć, jednak do formy raportu zaprezentowanego przez PiS odnosi się krytycznie.
- Żeby mówić o audycie trzeba korzystać z zewnętrznego audytora, musi być przedstawiony na piśmie dokument, który trafi do posłów, którzy mają szansę się do niego odnieść. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy przedstawiony jest audyt przez rząd, a nie ma żadnych wniosków na przyszłość - tłumaczy.
Poseł Mniejszości Niemieckiej Ryszard Galla zaznacza, że oczekuje pewnego dokumentu, który przedstawiłby konkretne wyliczenia i pozwolił na ustosunkowanie się do nich.
- Wydaje mi się, że warto by było raportować takie okresy działania wskazujące na to, co zrobiono i jak zrobiono, a także pokazujące co należy poprawić i nad czym pracować dalej - podsumowuje.
- Ten tzw. audyt to nie wiadomo czy to było sprawozdanie i jaki to miało charakter formalny. Właściwie nie ma formy pisemnej, a w związku z tym trudno się do niego było odnieść. Na mnie robi to wrażenie właściwie takiego rewanżu, który ze względu na sposób przeprowadzenia nazwałbym nawet zemstą - wyjaśnia senator.
Stanisław Rakoczy z Polskiego Stronnictwa Ludowego twierdzi, że była to próba pogrążenia przeciwników i wybielenia obecnego rządu. - To nie był audyt - mówi.
- To był taki publiczny donos na Polskę. Był on kierowany nie tylko do posłów i parlamentarzystów, ale przede wszystkim do Polaków. Ponadto debacie tej przysłuchiwały się także z wielkim zainteresowaniem wszelkie ośrodki zagraniczne - zaznacza przedstawiciel ludowców.
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Sławomir Kłosowski uważa, że Polacy mieli prawo dowiedzieć się o tym, o czym poinformował opinię publiczną rząd i zapowiada, że w przeciwieństwie do poprzedników, na koniec swoich rządów PiS przygotuje raport podsumowujący swoją kadencję.
- Czyje to pieniądze są w tym budżecie, który dystrybuuje rząd, jak nie Polaków? To Polacy powinni więc wiedzieć, jak one są wydatkowane. Nie byłoby tematu gdyby nie to, że ekipa ustępująca była taka zadufana w sobie, że w ogóle nie brała pod uwagę tego, że może przegrać wybory - podkreśla reprezentant PiS.
- Tzw. audyt pokazuje jak bardzo zepsuta potrafi być klasa polityczna i pokazuje, że warto uczciwiej podchodzić do polityki i bardziej liczyć się z obywatelami - twierdzi Paweł Grabowski z ugrupowania Kukiz'15.
- W normalnym państwie powinno być czymś zupełnie naturalnym to, że po zakończeniu rządów robi się swoisty bilans zamknięcia, a na początek - bilans otwarcia. Jest to wręcz istotą odpowiedzialności polityków przed obywatelami. Natomiast u nas podnosi się wielkie larum, że nagle ktoś mówi o tym, co było kiedyś złe - dodaje.
Witold Zembaczyński, poseł .Nowoczesnej zaznacza, że wszystkie rządy należy rozliczyć, jednak do formy raportu zaprezentowanego przez PiS odnosi się krytycznie.
- Żeby mówić o audycie trzeba korzystać z zewnętrznego audytora, musi być przedstawiony na piśmie dokument, który trafi do posłów, którzy mają szansę się do niego odnieść. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy przedstawiony jest audyt przez rząd, a nie ma żadnych wniosków na przyszłość - tłumaczy.
Poseł Mniejszości Niemieckiej Ryszard Galla zaznacza, że oczekuje pewnego dokumentu, który przedstawiłby konkretne wyliczenia i pozwolił na ustosunkowanie się do nich.
- Wydaje mi się, że warto by było raportować takie okresy działania wskazujące na to, co zrobiono i jak zrobiono, a także pokazujące co należy poprawić i nad czym pracować dalej - podsumowuje.