Kradzieże choinek wciąż się zdarzają, ale nie na skalę masową
Jest to problem, ale nadleśniczy Nadleśnictwa Prószków Marek Bocianowski przekonuje, że nie można mówić o pladze kradzieży drzewek.
- Na pewno ten proceder jest kilka razy większy niż jesteśmy to w stanie ocenić na początku. Bo dopiero później odkrywamy miejsca, z których wycinano drzewka, ale nie jest to skala, która powodowałaby istotne straty gospodarcze.
Nadleśnictwa same proponują sprzedaż choinek, nie traktują jednak tego komercyjnie. - Jest to głównie działalność wizerunkowa, bo nie sposób odmówić sprzedaży choinek tym, którzy nie wyobrażają sobie świąt bez świeżego świerku prosto z lasu. Zdajemy sobie sprawę, że jeśli tym osobom nie sprzedamy choinki, to one same pójdą do lasu i ją wytną. I tak jak długo będą tacy klienci my ze sprzedaży nie zrezygnujemy - tłumaczy nadleśniczy, który był gościem Loży Radiowej..
- W nadleśnictwie Prószków co roku sprzedajemy sto kilkadziesiąt sztuk, więc nie są to duże ilości. Nie mamy ambicji psuć interesów plantatorom choinek, którzy żyją z ich sprzedaży - podsumowuje Marek Bocianowski.
Za kradzież choinki grozi mandat do 500 zł.
Nadleśnictwa same proponują sprzedaż choinek, nie traktują jednak tego komercyjnie. - Jest to głównie działalność wizerunkowa, bo nie sposób odmówić sprzedaży choinek tym, którzy nie wyobrażają sobie świąt bez świeżego świerku prosto z lasu. Zdajemy sobie sprawę, że jeśli tym osobom nie sprzedamy choinki, to one same pójdą do lasu i ją wytną. I tak jak długo będą tacy klienci my ze sprzedaży nie zrezygnujemy - tłumaczy nadleśniczy, który był gościem Loży Radiowej..
- W nadleśnictwie Prószków co roku sprzedajemy sto kilkadziesiąt sztuk, więc nie są to duże ilości. Nie mamy ambicji psuć interesów plantatorom choinek, którzy żyją z ich sprzedaży - podsumowuje Marek Bocianowski.
Za kradzież choinki grozi mandat do 500 zł.