"Zgaś ryzyko", czyli niebezpieczne pożary mieszkań i domów
- Zatkane przewody wentylacyjne, palenie zbędnymi rzeczami i ubraniami to tylko niektóre z niewłaściwych zachowań - mówi Jan Budzynowski, wiceprezes oddziału Stowarzyszenia Kominiarzy Polskich w Opolu.
- Jesienią przestajemy otwierać okna, wietrzyć. Niestety często jest tak, że kratki wentylacyjne są zasłonięte i zaczynają się problemy. Najlepiej wezwać uprawnionego kominiarza, którzy sprawdzi przewody, które często zaczopowane są pajęczynami, a to kolejny powód do ich niedrożności – dodaje Budzynowski.
Niebezpieczna może być także kąpiel w łazience, w której zamontowane są piecyki gazowe a kratki wentylacyjne są zatkane.
- Dlatego rozpoczynamy akcję "Zgaś ryzyko" - mówi brygadier Leszek Chimowicz, naczelnik wydziału rozpoznawczego komendy wojewódzkiej straży pożarnej w Opolu.
- Chcemy obniżyć liczbę osób, które giną wskutek pożarów czy zaczadzeń. Mimo, że jest postęp technologiczny, mamy wiele urządzeń, to i tak liczba ofiar śmiertelnych nie zmienia się – dodaje Chimowicz.
Co roku w Polsce w pożarach mieszkań ginie 500 osób, a 4 tysiące odnosi obrażenia.
- Ludzie są bezradni wobec ognia, a wystarczyłby odpowiedni sprzęt - czujki i gaśnice - dodaje Antoni Wolny, prezes fundacji "Bezpieczni w domu".
- Statystycznie jeden pożar kosztuje podatnika około 10 tysięcy złotych. Rocznie dla całej Polski jest to kwota 300 milionów złotych, z tej kwoty 1% wystarczyłby na zakup i wyposażenie mieszkań w czujkę i gaśnicę. Moim zdaniem, zakłady ubezpieczeniowe powinny preferencyjne traktować te osoby, które wyposażają mieszkania w sprzęt przeciwpożarowy - twierdzi Wolny.
Według statystyk, liczba ofiar pożarów mieszkań czy domów znacznie przewyższa liczbę osób, które ucierpiały w pożarach w fabrykach.
Posłuchaj:
Piotr Wrona