Buszyce po pożarze składowiska opon
- Pogorzelisko zostanie dokładnie sprawdzone przez specjalistów - mówi Wiesław Andruszko, inspektor ochrony środowiska. - Będziemy badać jakość gleby oraz skład popiołu ze spalonych opon - dodaje.
Podczas pożaru do atmosfery przedostały się substancje niebezpieczne m.in. metale ciężkie i trzeba mieć pewność, czy nie ma jakiegoś zagrożenia dla mieszkańców.
- Na pewno zbadamy procentową zawartość metali ciężkich, ale także obecność węglowodorów - dodał inspektor Andruszko.
Zdaniem Wiesława Andruszki tego rodzaju składowiska opon są bardzo potrzebne, gdyż nawet mocno zużyte ogumienie znajduje zastosowanie m.in. jako masa bitumiczna przy produkcji asfaltu, czy jako dodatkowe paliwo.
Manfred Grabelus, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska w Urzędzie Marszałkowskim dodał, że takie składowiska spełniają bardzo ważną rolę, ale niepokoi duża liczba przypadków pożarów w takich miejscach.
- Koszty takich zwykle kilkudniowych akcji są bardzo wysokie - dodał dyrektor.
Składowane w wielu miejscach kraju opony są często wysyłane np. do Afryki, gdzie dopuszcza się użytkowanie ogumienia niespełniającego już standardów europejskich.
Trwa liczenie strat po pożarze w Buszycach - właściciel wyceniał je wstępnie na ponad 500 tysięcy złotych.
Akcję gaśniczą w Buszycach przez ponad 30 godzin prowadziło rotacyjnie około 200 strażaków.
Oprac. Jacek Rudnik