- W opolskiej komendzie jest teraz nerwowo. Osoba, która ujawniła te nagrania, musiała być bardzo zdeterminowana. Ewidentnie naraziła się na odpowiedzialność karną. Tego nie zrobił ktoś tak sobie dla żartu. Mi się nasuwa takie przysłowie - kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Całokształt działalności komendanta spowodował to, że takie osoby się znalazły - dodał Nowak.

- Współpraca ze strony związkowej z odwołanym komendantem źle się układała. Komendant wyraźnie odpychał związki zawodowe. Czterokrotnie zapraszaliśmy go na posiedzenia zarządów, gdzie były omawiane najważniejsze sprawy z udziałem przewodniczących terenu, którzy przywożą jakieś problemy. Spotkamy się i próbujemy je rozwiązywać. Szef nie pojawił się nawet na opłatkowym spotkaniu. Wielokrotnie w gabinecie w czasie rozmów z komendantem słyszałem słowa: "po co mi jesteście potrzebni, ja od was nic nie chcę" - przyznał Nowak.

- Jeżeli tak wyglądały rozmowy o policjantach, to jest to najbardziej bulwersujące. Znam tych ludzi, o których się tam mówi. To są naprawdę świetni policjanci, dobrzy oficerowie. Mówi się o tym przeplatając to wątkami seksualnymi, obyczajowymi, jak o przedmiotach. Tak nie powinno być. To są ludzie, ich kariery, życie. O takich rzeczach trzeba rozmawiać z szacunkiem - podkreślił związkowiec.

Cała sprawa jest badana kilkutorowo. Sprawdzi ją prokuratura. Okoliczności nagrania rozmowy tak wysokiego rangą oficera policji wyjaśniają też pracownicy Biura Spraw Wewnętrznych i Biura Kontroli Komendy Głównej Policji.

Przeczytaj także:

Komendant wojewódzki policji w Opolu odwołany

Komendant Leszek Marzec wezwany do Warszawy

Skontrolują nagrania komendanta Leszka Marca

Marzena Śmierciak (oprac. BO)