Wiecie, na przykład tego słynnego wezwania: Jedź do Polski, twój samochód już tam jest albo tych wszystkich furmanek filmowanych z taką obsesją, gdy w niemieckiej telewizji trzeba było zamieści jakiś kawałek z naszego kraju.
Nie będę tu streszczał wykładu, bo to felieton, a nie naukowy newsletter, powiem tylko tyle, że z odsieczą profesorowi Saksonowi przyszedł na dwa dni przed konferencją sam prezydent Niemiec Joachim Gauck, który na jakimś ważnym spędzie prezydentów w Neapolu powiedział, że Polacy są bardziej pracowici od Niemców. Nasz Komorowski, który też tam był, aż zastrzygł uszami, niczym hart na dźwięk myśliwskiego gwizdka. Sam bym na jego miejscu zastrzygł. A może i ogonem bym zamerdał z radości.
Bo oto szef narodu, który miał nas od wieków za leni i bałaganiarzy, przyznaje wszem i wobec, żeśmy pracusie. Miłe. I na dodatek nie jest to czcza dyplomatyczna kurtuazja, bo Gauck powołał się na wiarygodne statystyki. Oto Polacy pracują rocznie 1939 godzin. A Niemcy 1419. Proszę zwrócić uwagę na zbieżność liczb. 1939 – agresja Hitlera na Polskę. 1419 – 9 lat po bitwie pod Grunwaldem. I powie mi ktoś teraz, że numerologia nie odgrywa ważnej roli w życiu?
A swoją drogą, śmiały ten ich prezydent. Wyobrażacie sobie, jakie by się u nas rozpętało piekło, gdyby na podobna uwagę pozwolił sobie jakiś polski polityk?
W Niemczech tez się rozpętało. W tamtejszym internecie pisano na przykład, że lepsze jest 8 godzin niemieckiej pracy niż 12 godzin polskiej fuszerki i takie tam podobne. Na szczęście zdarzały się rozsądne kontry, jak ta choćby: "Niemcy wciąż jeszcze mają uprzedzenia wobec Polaków i nie zaakceptowaliby polskich firm. Zgadnij, skąd pochodzi większość części do BMW, gdzie Hoermann zleca produkcję bram, gdzie produkuje Villeroy & Boch? Jeżeli na tych produktach widniałoby polskie logo, żaden Niemiec by ich nie kupił..."
A mnie najbardziej przypadł go gustu taki oto komentarz: "My, Niemcy, po prostu dostosowujemy się do trybu pracy polityków. Tylko w dziedzinie zgarniania grantów i sutych emerytur mamy jeszcze sporo do nadrobienia".
Jakie to szczęście, że my, Polacy, nie dostosowujemy się do trybu pracy polityków. Choć w dziedzinie zgarniania konfitur ze spółek skarbu państwa i sutych emerytur mamy do nadrobienia jeszcze więcej niż Niemcy.