Tłumy na premierze filmu "Gruss aus Oppeln"
Takiego zainteresowania organizatorzy pokazu premierowego filmu "Pozdrowienia z Opola" się nie spodziewali. Sala konferencyjna Muzeum Ślaska Opolskiego nie pomieściła wszystkich chętnych. Film nakręciła Mniejszość Niemiecka.
Reżyserem filmu jest Alicja Schatton-Lubos, a scenariusz opracowali historycy: Beata Kubica, dr Joanna Filipczyk i dr Gerhard Schiller.
- Film trwa trzydzieści minut i opowiada o ludziach mieszkających w Opolu do 1933 roku - dodaje Beata Kubica. - To jest film o codziennym życiu mieszkańców w przedwojennym Oppeln. Miasto było bardzo różne, przede wszystkim pełne trosk. Film zaczyna się od początku zjednoczenia krajów niemieckich - 1871 rok. I kończy się na upadku Republiki Weimarskiej czyli 1933.
- Trudność polegała na zebraniu historii Opola w pigułkę - podkreśla dr Joanna Filipczyk. - Przy realizacji tego filmu okazało się, że największym wyzwaniem jest nie to, żeby się dowiedzieć jak najwięcej, tylko, żeby z tej naszej wielkiej wiedzy, bo okazało się, że tej wiedzy jest bardzo dużo, zrobić taką pigułkę, która byłaby Opolanom zaserwowana w sposób bardzo taki subtelny, smaczny, strawny. I nawet dla osób, które nic nie wiedzą o historii Opola, żeby się czegoś dowiedziały. Ale są pewne nowe wątki, powiem tylko, że kulinarne. Nic więcej nie zdradzę.
Tajemniczą potrawą okazały się "Ślonkie Oplerki", czy "Opolskie Wurszlitki", które były serwowane po emisji filmu.
Ze względu na duże zainteresowanie filmem, organizatorzy postanowili wyświetlić go ponownie 4. stycznia o godzinie 18.00 w Muzeum Śląska Opolskiego. Wstęp wolny.
- Film trwa trzydzieści minut i opowiada o ludziach mieszkających w Opolu do 1933 roku - dodaje Beata Kubica. - To jest film o codziennym życiu mieszkańców w przedwojennym Oppeln. Miasto było bardzo różne, przede wszystkim pełne trosk. Film zaczyna się od początku zjednoczenia krajów niemieckich - 1871 rok. I kończy się na upadku Republiki Weimarskiej czyli 1933.
- Trudność polegała na zebraniu historii Opola w pigułkę - podkreśla dr Joanna Filipczyk. - Przy realizacji tego filmu okazało się, że największym wyzwaniem jest nie to, żeby się dowiedzieć jak najwięcej, tylko, żeby z tej naszej wielkiej wiedzy, bo okazało się, że tej wiedzy jest bardzo dużo, zrobić taką pigułkę, która byłaby Opolanom zaserwowana w sposób bardzo taki subtelny, smaczny, strawny. I nawet dla osób, które nic nie wiedzą o historii Opola, żeby się czegoś dowiedziały. Ale są pewne nowe wątki, powiem tylko, że kulinarne. Nic więcej nie zdradzę.
Tajemniczą potrawą okazały się "Ślonkie Oplerki", czy "Opolskie Wurszlitki", które były serwowane po emisji filmu.
Ze względu na duże zainteresowanie filmem, organizatorzy postanowili wyświetlić go ponownie 4. stycznia o godzinie 18.00 w Muzeum Śląska Opolskiego. Wstęp wolny.