Echo II Festiwalu Chopin-Elsner w Sulisławiu [ZDJĘCIA]
Skromny festiwal i duży krok dla kultury muzycznej, a wszystko za sprawą sobotniej (05.11) inscenizacji opery Józefa Elsnera zatytułowanej "Echo w lesie". Druga edycja festiwalu Chopin-Elsner odbywająca się w Pałacu w Sulisławiu, to ukłon w stronę wybitnego polskiego kompozytora, pedagoga i teoretyka muzyki. Urodzony w Grodkowie Józef Elsner (1769-1854), kojarzony głównie jako nauczyciel Chopina, w istocie przyczynił się znacząco do ożywienia kultury i rozwoju edukacji muzycznej w Polsce.
- To jest piękne, że się tu spotykamy, bo przecież tu się urodził Józef Elsner, dwa kroki stąd - mówi Jacek Woleński, dyrektor artystyczny festiwalu. - Muszę jednak dodać, że podczas gdy w tamtym roku zdecydowanie dominował Chopin, tak w tym roku Elsner: jednoznacznie i to operą "Echo w lesie".
Dzieło Elsnera przewiduje udział jedynie trzech postaci. Rolę narratora pełnił Jacek Woleński. Partie wokalne wykonali: Anna Ogińska (sopran), wcielająca się w postać Doryny oraz pochodzący z Opolszczyzny Oskar Koziołek-Goetz (bas-baryton), występujący jako Lubin.
- Nazywam się Doryna, a przez większość opery Rozyna, gdyż zamieniam swoje imię w celu uknucia intrygi na moim mężu - mówi Anna Ogińska, przybliżając treść opery. - Reżyseria została tak przedstawiona, że byliśmy jakby ogarnięci czarami. Sami do końca nie wiemy, co się dzieje, bo elfy leśne nas zaczarowały. Tak naprawdę jesteśmy małżonkami, Doryna i Lubin, ale pewnej nocy zachciało nam się figli i udajemy kogoś zupełnie innego.
Dowcipna konwencja opery idzie w parze z wdzięczną muzyką, w której nie brak różnych trudności wykonawczych.
- Są momenty trudne dykcyjnie, kiedy trzeba dużo tekstu w szybkim tempie podać i jest bardzo szeleszczący, upstrzony naszymi charakterystycznymi zgłoskami, ale język polski jest mimo wszystko piękny - mówi sopranistka. - Przyznam szczerze, że nie spotkałam się wcześniej z żadną twórczością wokalną Elsnera, kojarzyłam go głównie z muzyką fortepianową i jestem mile zaskoczona.
- Praktycznie od początku swojej edukacji wokalnej miałem do czynienia z Elsnerem - przyznaje Oskar Koziołek-Goetz. - Bardzo często śpiewałem jedną arię właśnie z tej opery i to jest aria koloraturowa. Ta muzyka jest bardzo wokalnie napisana. Jak dla mnie to jest taki sympatyczny miks Mozarta i Haydna.
"Echo w lesie" to jednoaktowa opera komiczna, której premiera miała miejsce 22 kwietnia 1808 roku w Warszawie. Autorem libretta jest Wojciech Pękalski. Ostatni raz dzieło to przedstawione zostało 17 maja 1975 roku, w reżyserii Jitki Stokalskiej, pod kierownictwem muzycznym Macieja Niesiołowskiego. Wczorajsza (05.11), opolska premiera opery to inicjatywa Jacka Woleńskiego.
- Warszawska Opera Kameralna wystawiła, nagrała na płycie, potem ślad po tym "Echu" zaginął, jak po wszystkich operach Elsnera. Przecież skomponował ich 34, z czego 32 do polskich librett, a żadna nie jest obecna na scenach - mówi Woleński. - Dlatego to jest osobliwość, to jest rzadkość, to jest wydarzenie, ale po to jest festiwal - wyjaśnia.
Poszukiwania opery, którą można by przedstawić podczas festiwalu, nie były łatwe. Głównym problemem okazał się brak materiału nutowego. W bydgoskiej akademii muzycznej udało się odnaleźć jedynie prymkę, czyli zapis samej melodii. Muzycznego opracowania odnalezionego zapisu nutowego podjęła się Marzena Mikuła-Drabek - pianistka i kompozytorka, która wraz z kolegami z zespołu Maes-Trio, towarzyszyła śpiewakom podczas opolskiej premiery "Echa w lesie".
Z uwagi na skromne rozmiary opery, Jacek Woleński postanowił wzbogacić dzieło drobnymi urozmaiceniami, które wywołały sympatyczne uśmiechy na twarzach licznie zgromadzonej publiczności.
- Stwierdziłem, że publiczności należy się odrobinę więcej - mówi Woleński. - Dlatego pojawiła się aria Anusi Webera z opery "Wolny strzelec".
Zabrzmiały także słynne dzieła wokalne Mozarta - aria Figara z opery "Wesele Figara" i duet "La ci darem la mano" z opery "Don Giovanni". Ponadto ruch sceniczny został rozbudowany o tańce baletowe w wykonaniu Moniki Kionki i Filipa Jędrucha, występujących pod postacią elfów leśnych.
Jacek Woleński przyznaje, że chociaż przyjął na siebie główny ciężar reżyserii, to jednak każdy z wykonawców opery dodawał coś od siebie, czerpiąc z własnych, bogatych doświadczeń scenicznych.
Więcej na temat wydarzenia we wtorek (08.11) w "Rewirach Kultury".
Dzieło Elsnera przewiduje udział jedynie trzech postaci. Rolę narratora pełnił Jacek Woleński. Partie wokalne wykonali: Anna Ogińska (sopran), wcielająca się w postać Doryny oraz pochodzący z Opolszczyzny Oskar Koziołek-Goetz (bas-baryton), występujący jako Lubin.
- Nazywam się Doryna, a przez większość opery Rozyna, gdyż zamieniam swoje imię w celu uknucia intrygi na moim mężu - mówi Anna Ogińska, przybliżając treść opery. - Reżyseria została tak przedstawiona, że byliśmy jakby ogarnięci czarami. Sami do końca nie wiemy, co się dzieje, bo elfy leśne nas zaczarowały. Tak naprawdę jesteśmy małżonkami, Doryna i Lubin, ale pewnej nocy zachciało nam się figli i udajemy kogoś zupełnie innego.
Dowcipna konwencja opery idzie w parze z wdzięczną muzyką, w której nie brak różnych trudności wykonawczych.
- Są momenty trudne dykcyjnie, kiedy trzeba dużo tekstu w szybkim tempie podać i jest bardzo szeleszczący, upstrzony naszymi charakterystycznymi zgłoskami, ale język polski jest mimo wszystko piękny - mówi sopranistka. - Przyznam szczerze, że nie spotkałam się wcześniej z żadną twórczością wokalną Elsnera, kojarzyłam go głównie z muzyką fortepianową i jestem mile zaskoczona.
- Praktycznie od początku swojej edukacji wokalnej miałem do czynienia z Elsnerem - przyznaje Oskar Koziołek-Goetz. - Bardzo często śpiewałem jedną arię właśnie z tej opery i to jest aria koloraturowa. Ta muzyka jest bardzo wokalnie napisana. Jak dla mnie to jest taki sympatyczny miks Mozarta i Haydna.
"Echo w lesie" to jednoaktowa opera komiczna, której premiera miała miejsce 22 kwietnia 1808 roku w Warszawie. Autorem libretta jest Wojciech Pękalski. Ostatni raz dzieło to przedstawione zostało 17 maja 1975 roku, w reżyserii Jitki Stokalskiej, pod kierownictwem muzycznym Macieja Niesiołowskiego. Wczorajsza (05.11), opolska premiera opery to inicjatywa Jacka Woleńskiego.
- Warszawska Opera Kameralna wystawiła, nagrała na płycie, potem ślad po tym "Echu" zaginął, jak po wszystkich operach Elsnera. Przecież skomponował ich 34, z czego 32 do polskich librett, a żadna nie jest obecna na scenach - mówi Woleński. - Dlatego to jest osobliwość, to jest rzadkość, to jest wydarzenie, ale po to jest festiwal - wyjaśnia.
Poszukiwania opery, którą można by przedstawić podczas festiwalu, nie były łatwe. Głównym problemem okazał się brak materiału nutowego. W bydgoskiej akademii muzycznej udało się odnaleźć jedynie prymkę, czyli zapis samej melodii. Muzycznego opracowania odnalezionego zapisu nutowego podjęła się Marzena Mikuła-Drabek - pianistka i kompozytorka, która wraz z kolegami z zespołu Maes-Trio, towarzyszyła śpiewakom podczas opolskiej premiery "Echa w lesie".
Z uwagi na skromne rozmiary opery, Jacek Woleński postanowił wzbogacić dzieło drobnymi urozmaiceniami, które wywołały sympatyczne uśmiechy na twarzach licznie zgromadzonej publiczności.
- Stwierdziłem, że publiczności należy się odrobinę więcej - mówi Woleński. - Dlatego pojawiła się aria Anusi Webera z opery "Wolny strzelec".
Zabrzmiały także słynne dzieła wokalne Mozarta - aria Figara z opery "Wesele Figara" i duet "La ci darem la mano" z opery "Don Giovanni". Ponadto ruch sceniczny został rozbudowany o tańce baletowe w wykonaniu Moniki Kionki i Filipa Jędrucha, występujących pod postacią elfów leśnych.
Jacek Woleński przyznaje, że chociaż przyjął na siebie główny ciężar reżyserii, to jednak każdy z wykonawców opery dodawał coś od siebie, czerpiąc z własnych, bogatych doświadczeń scenicznych.
Więcej na temat wydarzenia we wtorek (08.11) w "Rewirach Kultury".