W meczu 5. kolejki rozgrywek Fortuna 1. Ligi piłkarze Odry Opole pokonali na wyjeździe Wisłę Kraków 3:1. Po tej wygranej opolanie awansowali na drugie miejsce w tabeli zaplecza ekstraklasy.
Odra od początku grała bardzo uważnie w obronie i nie pozwalała zbytnio rozwinąć skrzydeł gospodarzom. W pierwszym minutach gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Oba zespoły długo nie potrafiły stworzyć żadnej klarownej sytuacji do zdobycia bramki. Po raz pierwszy Artur Haluch został zmuszony do interwencji w 12. minucie, kiedy musiał przerzucić piłkę nad poprzeczką po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Za chwilę z dystansu uderzał Krzyżanowski. Na szczęście piłka minęła światło bramki.
W odpowiedzi w 17. minucie Jakub Antczak wszedł odważnie w pole karne, ale jego uderzenie również było niecelne. Za chwilę drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Sapała z Wisły i musiał przedwcześnie opuścić boisko. Opolanie z każdą kolejną minutą grali coraz lepiej i stwarzali coraz groźniejsze sytuacje.
W 37. min. nasz zespół powinien prowadzić 1:0, ale bardzo dogodnych sytuacji nie wykorzystali Antczak i Czapliński. W ostatniej minucie w końcu padł gol, niestety nie zdobyła go opolska drużyna. Niefortunną interwencję zaliczył Mateusz Kamiński, który skierował piłkę do własnej bramki i to Wisła schodziła do szatni prowadząc 1:0.
Po zmianie stron opolanie od razu ambitnie ruszyli do odrabiania strat. Okazji nie brakowało, ale zawodziła skuteczność, jak chociażby w 57. minucie, kiedy Niziołek z kilku metrów nie trafił do bramki. Swoje szanse mieli również Galan, Szrek, czy Czapliński. Opolanie mieli niemal cały czas przewagę, prowadzili grę, częściej byli w posiadaniu piłki i w końcu zdołali doprowadzić do wyrównania.
W 81. min. w polu karnym świetnie znalazł się się Piotr Żemło i strzela na 1:1. Trzy minuty później kolejną dobrą akcję niebiesko-czerwonych z kilku metrów, tym razem skutecznym strzałem do pustej bramki, wykończył rezerwowy Din Sula. W doliczonym czasie gry, po klasycznym kontrataku, ten sam zawodnik ustalił wynik meczu na 3:1 dla Odry.
- To był szalony mecz - mówi Adam Nocoń, trener opolskiej drużyny. - Sytuacja się bardzo szybko zmieniała. Nawet dobrze graliśmy uważam jedenastu na jedenastu i ta kartka powiem szczerze nas uspokoiła. Przypadkowa bramka ze stałego fragmentu gry, ale mój zespół nie zwątpił, grał dalej swoje. Ważne było to, żeby nie zwątpiła drużyna. Była jedna dogodna sytuacja, druga sytuacja i mogli trochę spuścić z tonu, ale dalej graliśmy konsekwentnie. najważniejsza bramka na 1:1. Potem 2:1, piękne akcje, kontry. Bardzo się cieszymy, bo wygrać na Wiśle wygrać, to jest wielki sukces.
- Zagraliśmy dobre spotkanie i w nagrodę zdobywamy trzy punkty - dodaje Piotr Żemło, strzelec pierwszej bramki dla opolan. - Przypadkowy gol dla rywali, samobój, piłka poszła po głowie. Później zaczęliśmy jeszcze bardziej napierać i mogliśmy strzelić dużo więcej bramek niż trzy. Przyjechaliśmy tutaj zdeterminowani, żeby wygrać i osiągnęliśmy cel.
W następnym meczu o ligowe punkty Odra Opole zagra na własnym stadionie z Zagłębiem Sosnowiec.