Na dwie godziny odeszli od swoich stanowisk i zaprzestali wykonywania swojej pracy. Pocztowcy w całym kraju, w tym także w Opolu, zorganizowali dziś (16.05) strajk. Jak mówią, na razie jest on ostrzegawczy, ale nie wykluczone, że przerodzi się w coś więcej i potrwa dłużej. Związkowcy domagają się podwyżek i sprzeciwiają się planowanej redukcji etatów.
Obecnie w województwie opolskim Poczta Polska zatrudnia 1068 osób. Po cięciach etatowych ma pozostać 911 osób.
- Musiało dojść do tego strajku, innego sposobu już nie było. Nikt z nami nie chciał i nadal nie chce rozmawiać, więc to jest jedyne rozwiązanie - mówi Agnieszka Sanecka-Wąchała, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Poczty oddział Opole.
- Podwyżki to jest jedna rzecz, ale za chwilę szykuje nam się likwidacja urzędów bądź skracanie czasu pracy urzędów. Przekształcanie urzędów w filię, a tych w agencję i nie wiem, jak to dalej ma wyglądać. Sytuacja ta uderza nie tylko w pracowników Poczty Polskiej, ale najbardziej w klientów, którzy będą mieli utrudniony dostęp do usług, urzędów, a godziny urzędowania będą nijak adekwatne do tego, jakie są potrzeby klientów.
- Pracuję w Poczcie Polskiej 28 lat i obecnie zarabiam 4023 złote brutto i pytam się, jak mam za to przeżyć, wyżywić rodzinę - dodaje jedna ze strajkujących pracownic.
- Przynajmniej 6 tysięcy złotych na rękę powinnam dostać. Pracuję w takiej komórce, że zajmuję się naprawdę wszystkim, od kominiarza po elektryka. Nie ma podwyżek od 10 lat. Podwyższa nam się do najniższej krajowej, plus do tego doliczają nam premię i osiągam te 4024 złotych.
Dodajmy, że Poczta Polska odnotowała w zeszłym roku 780 milionów złotych straty. Jak przekazało Biuro Prasowe Ministerstwa Aktywów Państwowych, zarząd spółki przygotowuje plan transformacji, który ma być gotowy w najbliższych tygodniach.