Dziś, gdy pewne grupy społeczne znów zaczynają być uprzywilejowane, tamto hasło powinno brzmieć: co wolno gejowi, to nie frajerowi. Oczywiście, frajerowi heteroseksualnemu.
Gdy na początku obecnego Sejmu poseł Biedroń, zadeklarowany gej, użył z mównicy zwrotu „chwyt poniżej pasa”, sala zachichotała, co postępowi publicyści skwitowali zgorszeniem. Jako przejaw polskiej ciemnoty, nietolerancji, wrogości wobec osób homo i tym podobnych okropności, których wypominaniem narodowi ludzie nowocześni sycą swoje euro ego. Oczywiście, poseł Biedroń basował tym oburzeniom, o ile słowo „basował” pasuje do jego homo głosu. "Z tym poniżej pasa to chciałem państwu wytłumaczyć, że zbyt często zaglądacie państwo poniżej pasa ludziom, a zbyt rzadko myślicie o ich prawach” - wytykał.
Okazuje się jednak, że to, co dla innych zakazane, dla samego posła dozwolone. Oto fragmenty jego wypowiedzi, świeżutkie, bo ze świątecznego – o zgrozo! - tygodnika „Nie”:
Bzykał się już pan w Sejmie? - pyta dziennikarka. Nie, ale zaliczyłem urząd miasta w Brukseli, odpowiada poseł Biedroń. Nie mogę też pochwalić się seksem w kościele, ale miałem kumpla, który był ministrantem i masturbował się podczas mszy.
Jak się na mnie patrzy, to nie tylko penis staje, ale i sutki twardnieją - rzecze dalej poseł Ruchu Palikota. I dodaje: - Mnie podniecają pornosy heteryków. Oraz radzi dziennikarce: Dziś to pani może wejść w swojego partnera, tyle jest gadżetów.
I zdradza kolegę: Mam kolegę, który pracuje w jednym z ministerstw i prywatnie ubiera się w lateksowy kombinezon, w którym wycięte są tylko dwa otworki...
Reszty szczegółów państwu oszczędzę, bo pora śniadaniowa, dodam tylko tyle, że poseł Biedroń bez żenady używa wobec swych - mhm, współwyznawców? - określenia „cioty”, na co gdyby sobie pozwolił ktokolwiek spoza kręgu, byłby publicznie spalony.
I co, myślicie, że elity polskiego dziennikarstwa i postępowi moraliści zareagowali na ten prasowy erotyczny wybryk posła? Ależ skąd! Jemu wolno. On dziś szlachta.
Posłuchaj felietonu: