Kępiński w ogniu krytyki
Przypomnijmy: Polska uznaje referendum za nielegalne, swoich obserwatorów nie wysłała na Krym także OBWE. Poseł Kępiński zdecydował się jednak na wyjazd na zaproszenie organizacji pozarządowej. Jak mówił mediom, nie konsultował wyjazdu z MSZ, jedynie poinformował o nim Sejm.
Tymczasem, według Informacyjnej Agencji Radiowej, telewizja Rossija24 twierdzi, że "o legalności krymskiego referendum ma świadczyć również obecność obserwatorów niezwiązanych z OBWE". Jest wśród nich - oprócz Kępińskiego - były poseł Samoobrony Mateusz Piskorski.
Przypomnijmy: Kępiński jest kandydatem SLD do Parlamentu Europejskiego w okręgu dolnośląsko-opolskim. "Gazeta Wrocławska" poprosiła Jacka Protasiewicza, wiceprzewodniczącego PE o komentarz. Protasiewicz stwierdził, że wyjazd Kępińskiego nie ma politycznego znaczenia, ale świadczy o tym, że nie rozumie on polityki międzynarodowej i "nie ma elementarnych kwalifikacji, by ubiegać się o mandat europarlamentarzysty".
Radiu Opole udało się dodzwonić do posła Kępińskiego, który obiecał, że ustosunkuje się do tych zarzutów, gdy tylko uda mu się zapoznać z ich treścią. Dodał jednak, że w jego grupie jest też inny polski poseł, są też politycy z innych krajów Unii Europejskiej.
- Doskonale wiem, że Unia Europejska i Ukraina tego referendum nie uznają, przyjechałem je zobaczyć na własne oczy - oświadczył po godzinie. - To jest moja świadoma decyzja. Uważam, że to, co pokazują mainstreamowe media w Polsce, jest poniekąd trochę zafałszowane w porównaniu do tego, co widzę na własne oczy. Przyjechałem tu po własne zdanie, dlatego, że jest to precedens międzynarodowy zaraz po Kosowie, mamy tu sprzeczność między samostanowieniem narodu a integralnością państwa. Takich przypadków będzie w Europie więcej.
Posłuchaj całej wypowiedzi Adama Kępińskiego:
Oprac: MŚ