Drugi rok działalności kończy Niepubliczne Liceum Ogólnokształcące w Głuchołazach.
- Jesteśmy raczej małą szkołą - powiedziała Iwona Jakubczak ze Stowarzyszenia na Rzecz Szkół „Chrobry” w Głuchołazach. – Nie było u nas dużej absencji. Do zdalnego nauczania nie byliśmy przygotowani technicznie. Nie mieliśmy sprzętu i umiejętności. Pracując trzeba było ciągle się doszkalać. Już to samo w sobie jest ogromną innowacją. Samorząd województwa doposażył nas w sprzęt informatyczny. Zorganizowano liczne szkolenia. Jednak zdalne nauczanie jest dużo mniej efektywne niż stacjonarne. Trwało to zdecydowanie za długo. Kosztowało nas to bardzo wiele energii. Ale jesteśmy szczęśliwi, że chociaż w ostatnich dniach nauczanie wróciło do szkoły. Można było ponadrabiać przynajmniej podstawowe zaległości. Wszyscy już czują wiatr wakacji. Z niecierpliwością czekamy na przyszły rok szkolny. Mamy nadzieję, że nie będzie już zdalnego nauczania. Cały czas budujemy markę tej szkoły. Pracujemy nad jej jakością. Żeby na rynku edukacyjnym przetrwać to trzeba zdobyć zaufanie rodziców i uczniów. Na razie nam się to udaje i mamy plany na przyszłość. Nasi nauczyciel zatrudnieni są w oparciu o Kodeks pracy. Karta Nauczyciela obowiązuje jedynie przy pozyskiwaniu awansu zawodowego. W budynku liceum zajmujemy tylko pomieszczenia wykorzystywane na cele dydaktyczne. Za tą powierzchnię płacimy gminie czynsz.
Niepubliczne LO w Głuchołazach planuje utworzyć od września dwa oddziały klas pierwszych.
- Będzie to jednak trudne. Jedna klasa powstanie na pewno, bo już praktycznie jest skompletowana. Dużym komfortem jest u nas nauka w małych grupach. Mówimy o sobie szkoła z plasteliny. Nic nie ustalamy na sztywno. Taka mała, kameralna szkoła to jest ogromy atut. Uczeń traktowany jest bardzo indywidulanie. Możemy rozpoznać wszystkie jego potrzeby. My się wszyscy znamy. Bardzo mocno wspiera nas również stowarzyszenie, które jest naszym organem prowadzącym. Nie szczędzi nam grosza - mówiła Iwona Jakubczak.
W odpowiedzi na planowaną likwidację szkoły podstawowej, w 2004 roku powstało stowarzyszenie, które powołali mieszkańcy Łąki Prudnickiej. Za cel postawili sobie m.in. prowadzenie szkoły, która powstała w następnym roku. Placówka ta utrzymuje się z subwencji oświatowej przekazywanej przez ministerstwo.
- W związku ze zdalnym nauczaniem mamy pozytywne i negatywne doświadczenia - powiedział Jacek Górski, dyrektor Szkoły Podstawowej Stowarzyszenia „Złoty Potok” w Łące Prudnickiej. – W jakimś stopniu poradziliśmy sobie z sytuacją, którą spowodowała pandemia. Szkoła skorzystała z ośmiu laptopów otrzymanych z urzędu marszałkowskiego na potrzeby zdalnego nauczania. Cieszymy się, że uczniowie mogli już wrócić do szkoły. Duży nacisk kładziemy na usprawnianie, ruch fizyczny, rekreację oraz integrację uczniów. Jesteśmy już po naborze na nowy rok szkolny. Zebrała się komisja rekrutacyjna. Podjęto decyzję o utworzeniu listy rezerwowej uczniów. Nie jesteśmy w stanie przyjąć wszystkich chętnych do pierwszej klasy. Do niedawna nasza szkoła była sześcioklasowa. Obecnie mamy osiem oddziałów. Wysoki poziom nauczania powoduje, że nie brakuje chętnych również z okolicznych miejscowości np. z Prudnika. Jaki będzie przyszły rok szkolny? W dużej mierze zależeć to będzie od wyszczepialności społeczeństwa. Wszyscy już mamy dość tych ostatnich obostrzeń.