W programie Polski Ład rząd zapowiada przedstawienie stu ustaw, nad którymi debatować będzie Sejm i Senat. Głosowanie nad ratyfikacją decyzji o zwiększeniu zasobów własnych Unii Europejskiej pokazało, że parlamentarna opozycją może nie ułatwić tego legislacyjnego zadania. Co zatem oznacza porozumienie rządzącej partii z Kukiz'15?
- Szkoda, że w Senacie nie ma przedstawiciela Kukiz'15 - powiedział Jerzy Czerwiński, senator Prawa i Sprawiedliwości. – Jednak Senat może tylko opóźnić pewne procesy związane z ustawą wdrożeniową. Maksymalnie po 30 daniach ustawa wraca do Sejmu, który ma głos decydujący. Ważniejsza jest większość w Sejmie niż większość senacka. Sejm może odrzucić poprawki senackie. To jest porozumienie programowe, a nie rządowe. Członkowie Kukiz'15 nie wchodzą do rządu i będą raczej zajmować się kwestiami programowymi, czyli ustawami. To oznacza poszerzenie bazy rządzenia. Pewniej, szybciej i bez większych obstrukcji będzie można w Sejmie przeforsowywać ustawy z np. Polskiego Ładu. Z drugiej strony to jest też poszerzenie bazy społecznej. Głosujący na Kukiz'15 będą mieli świadomość, że ich przedstawiciele nie są osamotnieni i wspólnie z rządzącą koalicją wprowadzają zmiany korzystne dla naszych obywateli. To ma także znaczenie psychologiczne. Pamiętajmy, że do polityki idzie się po władzę rozumianą jako służbę narodowi i realizację swego programu. To porozumienie zakłada także realizację ustaw odpowiadających programowi PiS, a są to pomysły, które zgłaszało ugrupowanie Kukiz'15. Pod niektórymi z nich podpisuję się obiema rękami, jak np. szczegółowa ustawa antykorupcyjna, czy też wybór sędziów pokoju.
Od dwóch miesięcy prowadzony jest Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań, który odbywa się co 10 lat. Jakie mogą być jego konsekwencje dla mniejszości narodowych?
- W oparciu o zebrane dane projektowany jest też rozwój kraju. Ta warstwa informacyjna jest przetkana jedną kwestią konstytutywną. Dotyczy to ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Jest tam przepis mówiący, że jeżeli w danej gminie jest ponad 20 procent obywateli polskich przyznających się do członkostwa w danej mniejszości to może ona uzyskać przywileje, dodatkowe prawa. Jest to używanie swojego języka jako pomocniczego w urzędach gmin oraz podwójne nazewnictwo topograficzne. Dotyczy to ulic, ale głównie jest używane w nazwach miejscowości. W naszym województwie jest dużo gmin z odpowiednim procentem Mniejszości Niemieckiej. Z tych praw do dwujęzycznych nazw miejscowości korzysta także mniejszość białoruska i litewska oraz Kaszubi. Clou polega na tym, że procent danej mniejszości narodowej stwierdza się właśnie na podstawie spisu powszechnego. Jego wyniki z 2011 roku wykazały, że ubywa MN w gminach, gdzie używane jest podwójne nazewnictwo. Część z tych osób wyjeżdża na stałe, opuszcza Opolszczyznę. Skutek jest taki, że tych gmin, które mogą używać podwójnego nazewnictwa jest o dziewięć mniej. No i jest problem. Co zrobić z tymi tablicami nazw miejscowości, które stoją w terenie, a są sprzeczne z ustawą? To przemilczano w czasach poprzednich rządów. Nie zdejmowano tych tablic i tak to dotrwało do dzisiaj. Dlatego ten obecny spis ludności jest tak ważny dla organizacji, instytucji MN. Stąd tak silnie naciskają, aby członkowie tej mniejszości brali udział w tym samospisie, żeby deklarowali swoją narodowość. Ten obecny spis pokaże jaki jest trend – uważa Jerzy Czerwiński.
Zdaniem MN możliwości jakie daje obecna ustawa o mniejszościach narodowych zostały już wyczerpane. Mówi się o powrocie do projektu nowelizacji z 2014 roku. Ówczesne rozwiązania mają być bazą wyjściową do dyskusji na ten temat. Jest postulat, aby w gminach, gdzie odsetek Niemców wynosi minimum 10 procent istniało zobowiązanie prawne do nauczania przynajmniej w dwóch językach.
- Jest to postulat ratunkowy, który środowiska mniejszości próbują nam suflować, podrzucić, bo topniej ilość ich członków. Boją się wyników tego obecnego spisu. Jestem przeciwny takim przepisom. MN ma jeszcze inną konkurencję. Duża grupa ludzi przyznaje się do związku, nazwijmy to ogólnie, z etnią śląską. Ślązacy chcą być mniejszością etniczną. MN musi przemyśleć dlaczego ludzie przestają chętnie przyznawać się do bycia Niemcem, a zaczynają przyznawać się do śląskości. Obecna ustawa o mniejszościach narodowych nie wymaga nowelizacji. Niech państwo niemieckie doszlusuje, dobije z poziomem ochrony polskiej mniejszości w swoim państwie do tego, jak MN chroniona jest w Polsce – stwierdził senator PiS.