Tokio/lekkoatletyka - Dobek: nazwiska nie biegają, z każdym można wygrać
Dobek wygrał pierwszy bieg półfinałowy czasem 1.44,60, choć nie było oczywiste, że tak będzie. Polak popisał się skutecznym finiszem po wewnętrznej i wyprzedził Kenijczyka Emmanuela Kipkurui Korira 1.44,74 oraz Meksykanina Jesusa Tonatiu Lopeza 1.44,77.
"Była nerwówka, bo każdy chciał być w finale. Uważałem, żeby nie wpakować się w środek. Czasami lepiej jest biec jako ostatni i potem przechodzić. Zwłaszcza gdy, tak jak dziś, było sporo przepychanek. Rywale zostawiali po prostu więcej miejsca przy krawężniku. Kiedy jest duża nerwówka, to zawodnicy odkrywają się. Można to wówczas wykorzystać, tylko trzeba mieć z czego oddać" - zaznaczył tegoroczny halowy mistrz Europy na tym dystansie.
Jak dodał, obawiał się nieco niedzielnego startu. W eliminacjach prowadził bieg, choć przyznał od razu, że tego nie lubi. Po występie tym zaś źle się poczuł i zwymiotował.
"Eliminacje kosztowały mnie sporo przez własne błędy. Trener mówił, że niepotrzebnie wyszedłem wówczas na prowadzenie. Z pomiarów wynika, że drugą setkę pobiegłem wtedy - jak na mnie - bardzo szybko. To było niepotrzebne, ale wyciągnąłem wnioski" - zapewnił podopieczny Zbigniewa Króla.
Finał odbędzie się w środę. Dobek spodziewa się w nim ciekawej rywalizacji. Stwierdził, że co prawda nie jest faworytem, ale nie zamierza się poddać już przed startem.
"Nazwiska nie biegają i z każdym można wygrać. Nie mam presji, ale pewne oczekiwania, tak jak mój trener. Nie są one jednak aż tak wygórowane" - dodał.
Na etapie półfinałów odpadł drugi z biało-czerwonych - Mateusz Borkowski.
Z Tokio Agnieszka Niedziałek (PAP)
an/ sab/