Kuba/ Prezydent Diaz-Canel został pierwszym sekretarzem Partii Komunistycznej
Raul Castro, który po raz ostatni przewodniczył zjazdowi partii, zapowiedział już w piątek, że jego następcą zostanie Diaz-Canel.
Przejęcie władzy przez 60-letniego Diaza-Canela oznacza definitywny koniec ery braci Fidela i Raula Castro, którzy rządzili krajem od rewolucji w 1959 roku - komentuje Reuters.
Diaz-Canel ucieleśnia nowe pokolenie przejmujące władzę na Kubie, jest też pierwszym cywilem, który obejmie stery partii komunistycznej. Ale nie oznacza to, że wyspą rządzić będzie polityk bardziej elastyczny i otarty niż bracia Castro - pisze AFP.
Obecny prezydent uchodzi za zwolennika twardej, komunistycznej linii partyjnej, a cała jego życiowa kariera polegała na wspinaniu się po kolejnych szczeblach partyjnej hierarchii - dodaje francuska agencja.
Diaz-Canel, który został prezydentem w 2018 roku, był wcześniej mało znanym politykiem, prowincjonalnym szefem organizacji partyjnej, a następnie ministrem szkolnictwa wyższego i wreszcie, od 2013 roku, wiceprezydentem.
Teraz obejmuje on schedę po braciach Castro w chwili, gdy Kuba boryka się z najgorszym kryzysem gospodarczym od 30 lat, spowodowanym zarówno pandemią, jak i sankcjami, jakie na wyspę nałożyła administracja byłego prezydenta USA Donalda Trumpa.
Diaz-Canel nie jest dobrym mówcą i stroni od mediów zagranicznych; udzielił tylko jednego wywiadu wenezuelskiej telewizji Telesur. Jest z wykształcenia inżynierem elektronikiem. Kilka tygodni temu obronił pracę doktorską na temat "Kierowania rządem w oparciu o naukę i innowacje", które to dokonanie - jak pisze AFP - zostało przyjęte z dużym niedowierzaniem przez kubańskich internautów.
Powołując się na ekspertów, francuska agencja ocenia, że szanse na to, iż Diaz-Canel, jako przedstawiciel nowego pokolenia, doprowadzi do otwarcia Kuby, są niewielkie, ponieważ najszybszą drogą do legitymizacji władzy w kubańskim reżimie jest wciąż pokazanie, że "rządzi się żelazną ręką".
Nowy przywódca jest zainteresowany współczesnymi mediami, komunikuje się na Twitterze, ale internet i media społecznościowe, które dają Kubańczykom swobodę wypowiedzi w bezpiecznej, anonimowej formie, będą sporym problemem dla rządów Diaza-Canela - ocenia AFP.
W ostatnich miesiącach na Kubie doszło do bezprecedensowych niepokojów społecznych, wywołanych niedawnym pojawieniem się na wyspie mobilnego internetu. Demonstrowali artyści, dysydenci, a także przedstawiciele sektorów społeczeństwa obywatelskiego, takich jak obrońcy praw zwierząt.
W piątek, który był pierwszym dniem zjazdu partii, Castro wezwał do dialogu Hawany z Waszyngtonem, ale bez "wyrzekania się socjalizmu". „Potwierdzam na tym kongresie partyjnym wolę nawiązania pełnego szacunku dialogu, nowej formy stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Nie twierdzę jednak, że aby to osiągnąć, Kuba musi zrzec się zasad rewolucji i socjalizmu" - powiedział. (PAP)
fit/ kib/
arch.