- Jestem na emeryturze i jak rano wyszedłem z domu, to widziałem ogień – mówi pan Marek. - To już pierwsza policja przyjechała, a za nią straż pożarna. Wiedziałem otwarcie, że to się zapaliło. Te wszystkie, jak to powiedzieć, "brudy" nawiezione, bo to "brudy" nawieźli. Jedno szczęście, że nam się nic nie stało, domownikom. Oczywiście, że się spodziewaliśmy, bo to było niebezpieczne. I to było niebezpieczne cały czas, tu i straż miejsca jeździła rano, wieczorem. Sprawdzali, kontrolowali to – dodaje.

Na razie wiatr sprzyja strażakom, ponieważ dym leci w stronę lasów i pól. Przed nimi jednak wiele godzin ciężkiej pracy.