- W Polsce i Czechach bezrobocie jest na niskim poziomie – powiedział Grzegorz Kuliś z Business Centre Club w Opolu. – Poziom wynagrodzeń w Czechach był i jest wyższy. To przyciąga mieszkańców opolskiego pogranicza. Jest to na niekorzyść naszej rosnącej gospodarki, ale nie jesteśmy w stanie nic zrobić. W Czechach jest bardzo dużo kancelarii, które zajmują się instalowaniem w tym kraju polskich firm. Są tam korzystniejsze warunki prowadzenia biznesu, bardziej przewidywalne prawo, mniej biurokracji. Są słynne już możliwości odliczenia pełnych kosztów związanych np. z pojazdem, którego używamy w firmie. Tamtejsze przedsiębiorstwa poszukują zasobu do pracy. Mogą z tego korzystać polscy przedsiębiorcy, jako kooperanci w szczególności dla czeskiego sektora automotive. Ustalenie planu, jak skorzystać z tego sąsiedztwa będzie w konsekwencji skutkowało rezultatami dla obu państw.
Opolszczyzna jest krajowym potentatem w produkcji rolnej, a rynek południowego sąsiada wydaje się być dogodnym odbiorcą tych produktów.
- Proszę zauważyć, że w pewnym okresie wprowadzono praktycznie embargo na polską żywność w Czechach – mówił Piotr Pancześnik z Kongregacji Przemysłowo-Handlowej. – Jednak ten zabieg administracyjny nie ukrócił ruchu przygranicznego i wymiany handlowej. Natomiast na ile jesteśmy w stanie kooperować jako region? Był też problem z tym, że po przekroczeniu granicy polscy kierowcy nie byli jednakowo traktowani, jak czescy kierowcy. Nawet tego typu kwestie zniechęcają do tego kierunku działalności gospodarczej. Mamy ogromną szansę, jaką są transgraniczne szlaki komunikacyjne, szczególnie te planowane. Dałyby one asumpt do rozwoju Moraw i Opolszczyzny i w zasadzi całej doliny Odry. Od zarania wieków tędy szły tradycyjne szlaki kupieckie. Aż dziwne, że brakuje wielu transgranicznych firm. Bylibyśmy bardziej konkurencyjni w ramach Inicjatywy Trójmorza. Być może trzeba by było zmienić troszeczkę mentalność w Warszawie i Pradze oraz inaczej spojrzeć na kształtowanie się przepisów i funkcjonowanie takich firm transgranicznych z kapitałem polsko-czeskim. Bardzo nam się dobrze handluje i tworzy różne przedsięwzięcia ekonomiczne choćby z Niemcami, Francuzami, Amerykanami, a dlaczego nie z Czechami. Brama Morawska jest naturalną drogą na Czechy i jest niedostatecznie wykorzystana. Najwięcej zależy od spojrzenia z Warszawy i Pragi. Nasi samorządowcy współpracują i w miarę możliwości realizują wspólne inicjatywy. W tej chwili jest już zagrożenie, że 30 tysięcy naszych obywateli pracujących w czeskim sektorze wydobywczym może utracić pracę. Czy w regionach przygranicznych jesteśmy na to przygotowani?
- W biznesie nie ma sentymentów – polemizował Grzegorz Adamczyk, wiceprzewodniczący Solidarności Śląska Opolskiego. – Liczą się pieniądze i zyski. 300 firm w Czechach z polskim kapitałem to jest nic. Polscy pracownicy są tam bardzo poszukiwani. Przemysł motoryzacyjny, usługowy, rolno-spożywczy jest tam rozwinięty. Będziemy mieli duże trudności z wprowadzeniem swoich produktów na czeski rynek. Łatwiej jest ściągnąć pracownika i produkować u siebie. Tak robią Czesi. Nie dziwmy się premierowi Babiszowi, że on chroni swoje dochody, zyski swoich firm. To jest klucz do osiągania sukcesu. Przykład kopalni węgla brunatnego pokazuje, że tam są tylko interesy. Mówimy o przygranicznej turystyce w Prudniku, Głuchołazach, aż po Głubczyce. Po czeskiej stronie się buduje, a u nas są ograniczenia. Nasze rejony turystyczne są niedoinwestowane. Nie liczmy, że czescy przedsiębiorcy będą inwestować w polską infrastrukturę. Czechów jest u nas bardzo mało. Przyjeżdżają na zakupy, bo jest taniej. Podbierają pracowników z regionu Nysy, Prudnika i Głubczyc. Przecież nasi przedsiębiorcy skarżą się, że nie mają pracowników. Jak nasi przedsiębiorcy płacić będę więcej to zatrzymają pracowników w Polsce. Nie ma co liczyć na współpracę transgraniczną, powstawanie przedsiębiorstw. Powinny powstać takie projekty, ale każdy chce dominować, a przynajmniej w strefach przygranicznych. To świetnie robią Czesi. Przykład wyciągu na Śnieżkę, który powstał tam w ciągu dwóch lat. A co się dzieje w Polsce? Ile lat się o tym mówi, ale nie, bo ochrona środowiska, bo park krajobrazowy. To są inwestycje, które ściągają ludzi.
W drugiej części programu dyskusja dotyczyła problemu rosnącej liczby imigrantów pracujących w Polsce. Kolejnym tematem debaty była implementacja unijnej dyrektywy o ochronie tzw. sygnalistów, czyli osób zgłaszających różne nieprawidłowości. Dyrektywa ta wejdzie w życie 17 grudnia. Również na przedsiębiorstwa nałoży szereg obowiązków związanych z ochroną sygnalistów.