- Gospodarka w okresie pandemii jest źle zarządzana. Nie ma koordynacji. Choćby ostatnia wizyta pana Sasina na Śląsku. Na szczęście wycofał się z tego złego projektu – ocenił Jerzy Szteliga z OPZZ.
Jego zdaniem nie można reformować górnictwa bez konsultacji ze stroną społeczną. Ponadto z zeszłego roku pozostał nie rozwiązany problem – 11 mln ton węgla z importu.
- To jest bardzo wnikliwa ocena, ale z jednego punktu widzenia – zastrzegł ekonomista dr Witold Potwora z WSzZiA w Opolu.
Zażartował: ciekawe, iż od lat część związkowców widzi winy tylko po stronie przeciwników politycznych. Natomiast na poważnie – od 1989 roku nie ma w Polsce mądrych, którzy mieliby dobry plan na reformę górnictwa.
- Ten relikt, jakim jest górnictwo jest dla mnie kwintesencją głębokiej patologii, jaka toczy spółki skarbu państwa - powiedział Grzegorz Kuliś z opolskiej Loży BCC.
Podkreślił, że propozycje dla górników z potencjalnie restrukturyzowanych kopalń są – na pierwszy rzut oka – hojne, interesujące. To 5 mld zł w pakiecie osłonowym, 100 - tysięczne odprawy, cały system urlopów przedemerytalnych, uzależnienie części płacy od wydajności pracy.
- Panowie, o czym my tu rozmawiamy? – oburzył się Grzegorz Adamczyk z NSZZ Solidarność. Podam kilka faktów.
I tak: Polska sprowadza rocznie około 18 mln ton węgla – to narzuty z zewnątrz. To wydajność około 40 tysięcy miejsc pracy w górnictwie, a górników w Polsce jest około 60 tysięcy złotych. Dodał, że polski węgiel to bezpieczeństwo energetyczne kraju. Nie zapewni go ani „zielona energia” ani zakupy energii na zewnątrz.