Opolscy sportowcy solidaryzują się z Ukrainą. Od początku wojny z różnych klubów i środowisk płynie wsparcie. To nie tylko gesty przed kolejnymi spotkaniami i nawoływanie do zaprzestania działań wojennych, ale również pomoc materialna.
- Nasze zawodniczki od początku wykazały dużą inicjatywę - mówi Maciej Kochański, prezes siatkarskiego UNI Opole. - Złożyły się i kupiły najpotrzebniejsze rzeczy. Mowa o kaszkach dla niemowlaków, pieluchach, słodyczach i zabawkach. To artykuły, które dla dzieciaków przybywających do Polski są najpotrzebniejsze. Kolejny moment to, gdy przyjechały dwie wysokie zawodniczki z Ukrainy i nie mogły znaleźć dla siebie ciuchów. Nasze dziewczyny od razu przyniosły im swoje ubrania.
Pomaga również Stal Nysa. Prezes klubu Robert Prygiel podkreśla, że decyzje o udzieleniu wsparcia były oczywiste.
- Nie pomagamy dla poklasku, tylko z głębi serca i sumienia - mówi Prygiel. - Zakupiliśmy kilkanaście łóżek i materacy. Nasi pracownicy klubowi w wolnym czasie biorą udział w wolontariacie. Dokupujemy lekarstwa, środki higieny osobistej. Dwukrotnie także wysłaliśmy autokar na polsko-ukraińską granicę.
Dzięki solidarności opolskiego środowiska siatkarskiego do Opola z Charkowa udało się sprowadzić międzynarodową arbiter Katerynę Hranko.
- Miasto jest kompletnie zniszczone - mówi Hranko. - Mi się udało wydostać dzięki pomocy znajomych sędziów z Opolszczyzny, dzięki pomocy waszych siatkarskich związków. Jechałam tu przez cztery dni. Kto decyduje się na taką pomoc, wykonuje choć mały krok, to niech wie, że czyni bardzo dużo dobra. Dzięki temu ratujecie nasze życie. Życie dzieci, kobiet. Musicie wiedzieć, że sytuacja na Ukrainie jest bardzo poważna, to otwarta wojna.
Pomagają nie tylko siatkarze. Wsparcia w różnej formie udzielają przedstawiciele wszystkich klubów i dyscyplin. Między innymi od 28 lutego w akademii Odry Opole mogą bezpłatnie trenować dzieci uchodźców.