Tomasz Ognisty uznał, że artykuły, z których wynika, że miał rzekomo zabiegać, by z korzyścią dla siebie i wybranych rolników, podzielić ziemię po firmie Top Farms w powiecie głubczyckim są zmanipulowane. "Newsweek" oparł swój pierwszy artykuł na przez jednego z uczestników nagranej potajemnie rozmowie.
- Pani Renata (autorka artykułu) otrzymała już pisma od osób, które w tym spotkaniu (nagranym) uczestniczyły. Rozmowa jest całkowicie zmanipulowana, pocięta. Do dzisiaj pani Renata nie odpisała tym rolnikom - mówi Tomasz Ognisty.
- Z takich rozmów z rolnikami można powycinać, zmontować wszystko. Całkowicie wymyślona historia, która ma odwrócić uwagę od problemu (przekazania ziemi rolnikom indywidualnym).
Tłumaczył też, że wszystkie działania jakie podejmował były legalne.
- My jako związek chodzimy za tą sprawą od dobrych kilku lat. Spotykamy się z ministrami. Dopytujemy, jak to będzie wyglądać - dodał działacz związkowy.
Tygodnik w serii artykułów zarzucił Ognistemu, że powołuje się na wpływy w Warszawie, co jest przestępstwem, i mówi swoim kolegom, że może załatwić ziemię pod dzierżawę. Chodzi o przejęcie 10 tys. ha po spółce Top Farms. Firma powstała na terenie kilkunastu byłych PGR-ów w powiecie głubczyckim i musi do końca 2023 r. zwrócić ziemię do Skarbu Państwa. Ognisty uważa, że publikacje i towarzyszące im kontrowersje mają zablokować oddanie ziemi rolnikom indywidualnym.