UE/ Europoseł Czarnecki o sponsorowaniu przez niemiecki rząd tamtejszych dziennikarzy: zero zdziwienia
"Nie jest to żadna niespodzianka dla każdego, kto przygląda się niemieckim mediom. To wielce wymowne, że w olbrzymiej większości spraw dotyczących polityki zagranicznej niemieckie media mówią jednym głosem i jest to głos wspólny z aktualnym rządem" - podkreśla Czarnecki.
Zwraca jednoczesnie uwagę, że dotyczy to nie tylko polityki zewnętrznej. "Przypomnę tę haniebna zmowę milczenia po napaściach na kobiety w Kolonii w noc sylwestrową w 2015 roku. Niemieckie media wtedy jakby się umówiły, że są strusiem i chowają głowę w piasek. Udawały, że nie ma problemu" - ubolewa polski polityk.
"To, co zostało ujawnione jest tylko potwierdzeniem tego, co od dawna przypuszczano. Zwracam uwagę, że kolejne niemieckie rządy, niemieckie partie i niemieccy dziennikarze - którzy od tych rządów biorą pieniądze - głośno krzyczą o rzekomym braku wolności mediów w Polsce. Muszę powiedzieć, że jest to przykład hipokryzji sięgającej nie Alp niemieckich, ale Himalajów i stosowania kompletnie podwójnych standardów" - skonkludował Ryszard Czarnecki.
W ciągu ostatnich pięciu lat rząd Niemiec zapłacił dziennikarzom około 1,5 miliona euro - za moderowanie, "tworzenie treści" i przeprowadzanie wywiadów. Tak wynika z odpowiedzi rządu federalnego na zapytanie grupy parlamentarnej AfD w Bundestagu. Płatności od rządu federalnego otrzymało łącznie 200 dziennikarzy.
Część była zatrudniona przez gazety "Spiegel", "Zeit", "Tagesspiegel" i inne media prywatne, ale około 120 beneficjentów pracowało dla nadawców publicznych, takich jak ARD, ZDF, WDR i rbb. Między końcem 2017 a 2022 r. ok. 875 tys. euro trafiło do dziennikarzy z sektora publicznego, a ok. 597 tys. euro do dziennikarzy z mediów prywatnych.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
asc/ jar/