Australia/ Tysiące osób protestowały przeciwko celebrowaniu kolonizacji podczas święta państwowego
Obchodzone 26 stycznia święto państwowe Dzień Australii upamiętnia lądowanie pierwszej brytyjskiej floty skazańców w Sydney Cove w 1788 r., co było początkiem europejskiego osadnictwa i kolonizacji kontynentu australijskiego.
„Musimy przestać kłamać” – powiedziała w czwartek prof. Marcia Langton z ludów Yiman i Bidjara, argumentując, że święto narodowe Australii nie powinno upamiętniać kolonizacji.
„Możemy znaleźć inkluzywną datę i myślę, że możemy zacząć mówić prawdę o historii Australii i okazywać szacunek wszystkim, którzy przeżyli wojny graniczne”, czyli konflikty między rdzennymi Australijczykami (Aborygenami Australijskimi oraz mieszkańcami wysp w Cieśninie Torresa) a osadnikami podczas kolonizacji Australii - podkreśliła Langton.
Chociaż data 26 stycznia uznawana jest od XIX wieku, Dzień Australii jest świętem państwowym dopiero od 1994 r. i od tego czasu wywołuje coraz więcej podziałów wraz z poszerzającą się świadomością publiczną na temat systematycznych wywłaszczeń rdzennych mieszkańców Australii, ludobójczej przemocy, która charakteryzowała brytyjskie osadnictwo oraz dyskryminacji, z jaką borykają się rdzenni mieszkańcy.
W czwartek odbyły się wiece z okazji „Dnia Inwazji”, „Dnia Przetrwania” i „Dnia Suwerenności”, co "Guardian" określa jako znak, że organizatorzy wydarzeń 26 stycznia odchodzą od tradycyjnych fajerwerków, festynów i wymachiwania flagami w stronę naznaczonych przez ponurą refleksję protestów.
„235 lat i nigdzie się nie wybieramy. Chcieli nas wymazać, ale wciąż tu jesteśmy. Próbowali nas hodować, ale wciąż tu jesteśmy. Próbowali popełnić na nas ludobójstwo, ale wciąż jesteśmy tu” - mówiła na jednym z protestów Lynda-June Coe, kobieta z ludu Wiradjuri.
Coraz więcej Australijczyków popiera zmianę daty święta. Premier Anthony Albanese poinformował w czwartek, że jego rząd nie zaproponował przeniesienia Dnia Australii na inny dzień, ale sondaż Guardian Essential wykazał rosnące poparcie dla zmiany, obecnie na poziomie 26 proc. w porównaniu z 20 proc. - w 2022 r. i 15 proc. - w 2019 r.
Obrońcy Dnia Australii, tacy jak przywódca konserwatywnej opozycji Peter Dutton, twierdzą, że Australia powinna celebrować swoją wyjątkową mieszankę rdzennej, brytyjskiej i wielokulturowej historii.
„Nie powinniśmy się wstydzić tego, kim jesteśmy, powinniśmy być bardziej dumni z tego, kim jesteśmy. Nie musimy burzyć jednej części naszej historii, aby zbudować drugą” – zaznaczył Dutton.
Refleksja nad australijską historią i tożsamością narodową była w tym roku szczególnie znacząca, ponieważ w kraju rozpoczęła się debata nad referendum, które zapisałoby w konstytucji „Głos” rdzennej ludności w parlamencie.
Tzw. Głos to nowe ciało reprezentujące pierwsze ludy Australii, czyli Aborygenów i Wyspiarzy Cieśniny Torresa, mające doradzać parlamentowi i rządowi w sprawach dotyczących społecznego, duchowego i ekonomicznego dobrobytu rdzennych mieszkańców.
Parlament i rząd byłyby zobowiązane do konsultowania się z Głosem w sprawach, które w przeważającej mierze dotyczą ludności rdzennej, ale sam Głos - złożony z 24 rdzennych mieszkańców pochodzących z całego kraju – nie byłby organem stanowiącym prawo.
Joanna Baczała (PAP)
baj/ mal/