Grecja/ Niepewność jutra dominuje wśród uchodźców w ośrodku na Lesbos
"Dotarłam na Lesbos z Afganistanu. Jestem tu trzy lata. Nie wiem, co będzie dalej. Nie mamy żadnej odpowiedzi" - powiedziała PAP młoda dziewczyna w drodze na spotkanie z papieżem.
Taki nastrój dominuje wśród migrantów, którzy dopłynęli na wyspę położoną niedaleko wybrzeży Turcji, często po długiej tułaczce. Na pytanie, co będzie z nimi dalej, odpowiadają najczęściej: "czekamy".
Cała afgańska rodzina z dziećmi przedostała się na grecką wyspę na rok przed powrotem talibów do władzy. Jak mówią, czekają od roku.
Miejsce, w którym przebywają także uchodźcy z Syrii, Iraku i innych krajów, to Ośrodek Pobytu i Identyfikacji Uchodźców. Położony jest on nad zatoką na wyspie. W rzędach stoją tam dziesiątki małych drewnianych domków z napisem: UNHCR, czyli urzędu Wysokiego Komisarza ONZ do spraw uchodźców. W wąskich alejkach między domkami poustawiano wózki i rowerki dziecięce.
Łącznie w ośrodku przebywa około 2100 osób, a na całej wyspie ponad 4500.
Ośrodek powstał po tym, gdy we wrześniu zeszłego roku w gigantycznym pożarze zniszczony został obóz dla migrantów w wiosce Moria na Lesbos. Było to prawdopodobnie podpalenie dokonane przez ludzi zdesperowanych warunkami życia.
W małym ośrodku nad zatoką wydają się one lepsze. Papież, który złoży tu wizytę w niedzielę, ma obejrzeć miejsca, w których mieszkają uchodźcy.
Z Lesbos Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ mars/