UE o wyborach w Rosji: kurczy się przestrzeń dla opozycji i społeczeństwa obywatelskiego
"W okresie poprzedzającym wybory nasiliły się represje wobec polityków opozycji, organizacji społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych mediów, a także dziennikarzy. Spowodowało to ograniczenie wyboru rosyjskich wyborców i możliwości uzyskania pełnych i dokładnych informacji o kandydatach" - czytamy w oświadczeniu wydanym w imieniu UE przez szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella.
Unia wyraziła zaniepokojenie "ciągłym wzorcem kurczenia się przestrzeni dla opozycji, społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych głosów w całej Rosji". Wezwała też przywódców Rosji do powstrzymania tego trendu.
"UE nie uznaje i nie uzna bezprawnej aneksji Krymu i miasta Sewastopola przez Federację Rosyjską, w związku z czym nie uznaje tzw. wyborów przeprowadzonych na okupowanym Półwyspie Krymskim. Decyzja Federacji Rosyjskiej o włączeniu mieszkańców terytoriów obwodów donieckiego i ługańskiego na Ukrainie w głosowanie w wyborach do Dumy Państwowej, wyborach regionalnych i lokalnych jest sprzeczna z duchem i celami porozumień mińskich. UE niezmiennie popiera integralność terytorialną i suwerenność Ukrainy" - podkreślił Borrell.
W wyborach do niższej izby parlamentu Rosji, Dumy Państwowej, zwyciężyła rządząca partia Jedna Rosja z wynikiem 49,79 proc. głosów - podała w poniedziałek Centralna Komisja Wyborcza. Na drugiej pozycji znalazła się Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej (KPRF), która według CKW otrzymała 19 proc. głosów.
Na kolejnych miejscach są: populistyczno-nacjonalistyczna Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji (LDPR), kierowana przez Władimira Żyrinowskiego (ok. 7,5 proc.) i Sprawiedliwa Rosja (ok. 7,4 proc. głosów).
Opozycja skupiona wokół Aleksieja Nawalnego mówi o oszustwie wyborczym.
Tegoroczne wybory były pierwszymi w Rosji wyborami parlamentarnymi z trzydniowym głosowaniem. Takie rozwiązanie przyjęto w zeszłym roku podczas głosowania nad zmianami w konstytucji. Wówczas władze uzasadniały wydłużone głosowanie sytuacją epidemiczną w Rosji.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
asc/ ap/