Laureatka Oscara broni Lina-Manuela Mirandy i jego musicalu „In the Heights”
Legendarna aktorka, laureatka Oscara za najlepszą rolę drugoplanową za występ w musicalu „West Side Story”, odwiedziła program Stephena Colberta „The Late Show”. Promowała tam film dokumentalny opowiadający o jej karierze zatytułowany „Rita Moreno: Just a Girl Who Decided to Go for It” („Zwykła dziewczyna, która zdecydowała się iść po swoje”). Ale nie skupiła się tylko na tym. Sama z siebie wywołała też temat Mirandy. „Możemy chwilę porozmawiać o krytyce pod adresem Lina-Manuela Mirandy? Ta sprawa naprawdę mnie denerwuje” – zagadnęła Moreno.
Tuż po premierze musicalu „In the Heights” zauważono, że wśród głównych jego postaci próżno szukać Latynosów o ciemniejszej karnacji skóry. Nie spodobało się to niektórym przedstawicielom społeczności, którą przedstawiają w filmie „In the Heights” Miranda i reżyser Johnem Cho. Sam Miranda już przeprosił za te niedociągnięcia i obiecał poprawę. Cho też zgodził się, że na pewno popełnił jakieś błędy w tej kwestii. Rodzi się jednak pytanie, czy to kajanie się jest zasadne, a pretensje o brak różnorodności w filmie, którego celem jest celebracja takiej właśnie różnorodności – przesadzone.
„Wygląda na to, że nigdy nie zrobisz tego dobrze. Miranda to człowiek, który dosłownie wprowadził do Hollywood Latynosów i Portorykańczyków. Mnie się to nie udało. Chciałabym powiedzieć, że tak, ale tak nie było. A Lin-Manuel zrobił to właściwie w pojedynkę. I jestem dumna z tego, że wyprodukował mój dokument” – powiedziała Moreno, w której żyłach płynie krew hiszpańsko-portorykańska.
„Apeluję do ludzi, żeby ochłonęli i zostawili go w spokoju. Jest wielu różnych Portorykańczyków, również tych pochodzących z Gwatemali. Ich skóra jest bardziej ciemna, ale też całkiem jasna. W Portoryko mamy wszystkie kolory. Tak to wygląda i byłoby miło, gdyby zostawili go w spokoju. Po prostu zaatakowali niewłaściwą osobę” – dodała aktorka. (PAP Life)
kal/ gra/