Kasia Stankiewicz źle wspomina śpiewanie playbacku
„Dzwoni znajomy: +Hej Kasia, słuchaj, mam takiego kolegę, który chce, abyś zagrała na zamkniętej imprezie, tylko wiesz, tam trzeba z playbacku. Wiem, nie lubisz, ale to fajny chłopak, jest Twoim fanem, robi sporo dobrych rzeczy dla miasta, przemyśl to proszę+. Czynnik ludzki rozmiękcza mnie, jadę” – Kasia Stankiewicz na Instagramie przytoczyła pewną sytuację ze swojej kariery.
Wydawało się, że na miejscu wszystko było należycie przygotowane, łącznie z płytą CD, do muzyki z której Kasia miała ruszać ustami. Okazało się jednak, że organizator przyniósł ze sobą płytę, tyle że innej Kasi – Kasi Kowalskiej. Piosenkarka nie zdradziła, jak potoczył się ten koncert.
Mimo tej wpadki, przy innej okazji znów dała się uprosić w kwestii playbacku, tym razem przy okazji koncertu plenerowego. „Nagle w trakcie piosenki, pamiętam jak dziś -+Ten sen+, z mikrofonu wypada kabel. Piosenka z moim głosem brzmi dalej. Słychać gwizd publiczności. Piosenka kończy się, myślę zaraz polecą czerstwe bułki i puszki po piwie” – wspomina Stankiewicz.
W przypadku tej historii piosenkarka zdradziła, jaki był koniec. „Tym razem wiedziona instynktem przetrwania, kabel wkładam na miejsce, zaczynam śpiewać a cappella, bez instrumentów, tylko głos. Robi się cicho, płyniemy ja i publiczność. Po tym wielka owacja i moje przemyślenie: +Nigdy więcej playbacków!+” – puentuje swój wpis Stankiewicz.
Fani wokalistki są zgodni, co do tego, że ona absolutnie nie potrzebuje żadnego playbacku i prędzej zawiedzie sprzęt podczas koncertu niż jej głos.
Gdyby nie pandemia, Stankiewicz byłaby dalej w jubileuszowej trasie z Varius Manx. Ponieważ koncerty nie są możliwe, piosenkarka postanowiła w inny sposób uczcić 30. urodziny zespołu. Wrzuca na Instagram anegdoty z historii zespołu i swojej solowej kariery. (PAP Life)
ag/ moc/