Mike Oldfield powraca z "Return to Ommadawn"
Krążek, który swoją europejską premierę ma w piątek (20.01), zawiera dwuczęściową suitę opartą przede wszystkim na brzmieniu instrumentów akustycznych.
Całość została zrealizowana oraz wyprodukowana przez samego artystę w jego domowym studio w Nassau, także mamy gwarancję, że zamysł autora dotyczący przekazu jest raczej niezakłócony przez udział osób trzecich.
- Po czterdziestu latach ludzie wciąż cenią sobie najbardziej moje trzy pierwsze albumy, przy czym "Ommadawn" bije popularnością nawet "Tubular Bells" - mówi Brytyjczyk swoim fanom na jednym z portali społecznościowych.
- Nagrywanie "Return To Ommadawn" to jak powrót do mojego prawdziwego ja - dodaje artysta.
Oldfield stał się znany już w latach siedemdziesiątych, kiedy w 1973 roku zadebiutował albumem "Tubular Bells".
Początkowo agencje wydawnicze odmówiły wydania tego materiału twierdząc, że nie znajdzie on wielu odbiorców, ale rozpoczynająca wtedy działalność wydawniczą wytwórnia Virgin Records postanowiła zaryzykować.
Long play okazał się sukcesem, zarówno artystycznym, jak i komercyjnym, a popularne także w Polsce "Dzwony Rurowe" (otwierająca je część) zostały wykorzystane w filmie "Egzorcysta".
Oldfield próbował wskrzesić pamięć fanów o tym wydawnictwie wydając dwukrotnie sequele "Turbular Bells" w 1992 i 1998 roku. Jednak odbiór tych koncepcji miał się już bardzo słabo w porównaniu z debiutem, który w zasadzie otworzył karierę młodemu i dość zamkniętemu w sobie muzykowi.
Jego nowa płyta to oczywiście nawiązanie do produkcji Ommadawn z 1975 roku, na której Oldfield zaprezentował swój nieprzeciętny talent instrumentalny grając m.in. na siedmiu rodzajach gitar, mandolinie, organach, syntezatorze oraz instrumentach perkusyjnych.
Mam nadzieję, że to będzie piękna zimowa podróż, taki "back in time". Mocno wierzę jednak, iż dostarczy nam nowych wrażeń.