Biorąc poprawkę na niewielki obszar i skromną ludność regionu, to i tak ewenement w skali kraju. Od kwietnia – a pamiętajmy, że przez długi okres wszelkie kąpieliska były zamknięte z powodu koronawirusa - w Polsce utonęło już blisko 200 osób. Tylko w ostatni weekend – prawie 20.
- Przede wszystkim to jest przecenianie swoich umiejętności pływackich – wymienił nasz gość jako jako jedną z głównych przyczyn zagrożenia. Inne to brak znajomości topografii dna akwenu, alkohol. Blisko połowa wypadków śmiertelnych spowodowana jest spożywaniem alkoholu.
Chętnych do funkcji ratownika wśród młodzieży nie brakuje. Jednak zdarza się, że młody człowiek wyszkoli się (minimum dwa kursy zakończone egzaminami: pływacki i z udzielania pierwszej pomocy) za około 2,5 tysiąca złotych. Potem chce odzyskać te pieniądze, najlepiej jeszcze zarobić. I tutaj pojawia się problem, gdyż stawki oferowane przez administratorów akwenów oscylują wokół najniższej krajowej.
- Szukają zajęcia tam, gdzie lepiej płacą, na przykład nad morzem, albo wyjeżdżają za granicę, czasami do innej pracy – przyznał Dariusz Krawiec.
W sumie ratowników w naszym regionie jest około tysiąc. Pracujących w województwie – około 80 na tych kąpieliskach, którymi opiekuje się w tym roku WOPR.