Nasz gość mówi, że warto wrócić do dyskusji o zakazie publikowania sondaży przed wyborami.
- Coraz częściej mam wrażenie, że robią je nie ośrodki badania opinii publicznej, ale ośrodki kształtowania opinii publicznej. Akurat my mamy największy problem z sondażami, zawsze jesteśmy niedoszacowani - stwierdził Rakoczy.
Naszego gościa zapytaliśmy o to, jaka będzie przyszłość komitetu ludowców i kukizowców skrzykniętego na wybory. Odpowiedział, że na pewno 30 posłów wybranych z tej listy będzie pracowało w jednym klubie. Czy pójdą za tym jakieś zjednoczeniowe działania, czas pokaże.
- Staramy się wspólnie budować racjonalne centrum. Ubrano nas w buty agronomów, tymczasem my od dawna nie jesteśmy już partią wiejską. Gdy PSL powstawał, na wsi mieszkało 90 procent Polaków. Dziś z rolnictwa żyje 10 procent - przekonywał. - A na naszych listach byli nie tylko ludowcy i kukizowcy, ale także konserwatywni politycy, choćby ci, którzy odeszli z PO. Jacek Protasiewicz wygrał we Wrocławiu, Władysław Teofil Bartoszewski w Warszawie a Marek Biernacki w Gdyni. W miastach, gdzie PSL nigdy nie wygrywał.
Zdaniem Rakoczego, kluczowe będą teraz wybory prezydenckie. Jeśli wygra kandydat opozycji (jego zdaniem, koniecznie musi być on wspólny), to razem z opanowanym przez opozycję Senatem można będzie skutecznie blokować plany rządzącej prawicy.