Zdaniem Gaworskiego, winna jest gmina Otmuchów, która nie dopilnowała przebiegu prac przy rewitalizacji ulicy Roosevelta. Wykonawca przy zrywaniu nawierzchni uszkodził studzienki kanalizacyjne, ścieki musiały się gdzieś podziać i awaryjnymi przelewami przedostały się do rowów melioracyjnych, spłynęły do tzw. Kanału Młyńskiego i potem wprost do Jeziora Nyskiego. Czemu gmina nie reagowała? Tu można tylko snuć przypuszczenia. Pewne jest, że opłaty pobierane przez gminę od mieszkańców się nie zmieniły a opłaty na rzecz spółki odbierającej ścieki zmalały. Stąd też reakcja spółki.
- Skierowaliśmy sprawę do prokuratury - mówi Gaworski. - Zajmie się nią także spółka Wody Polskie, bo okazało się, że ścieki były rozcieńczane, co też wpłynęło na wysokość opłat.
Nasz gość mówił także o problemach z tzw. produktami ubocznymi z fabryki papieru w Krapkowicach, które rozrzucają na polach rolnicy z okolic Strzelec Opolskich. Gaworski stwierdził, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem, bo spółka ma stosowne zezwolenie wydane w 2015 roku przez marszałka. Problem w tym, że po drodze zmieniły się przepisy - zarówno procedury, jak i normy zostały zaostrzone i teraz inspekcja ochrony środowiska musi ponownie przeprowadzić wszystkie stosowne badania i zarekomendować marszałkowi przedłużenie lub cofnięcie zezwolenia na wykorzystanie produktów ubocznych z papierni dla polepszenia jakości gleby.
- Tu procedura także jest w toku - mówi Gaworski.