Nasz gość zaznaczył, że Uniwersytet Opolski ma bogatą ofertę kierunków, w których nauczanie odbywa się po angielsku. - To jeden z czynników, dla których młodzież z całego świata wybiera naszą uczelnię. Drugim jest lokalizacja. Opole jest w sercu Europy, jest punktem wypadowym do zwiedzania Starego Kontynentu. Studiując u nas, mogą wyjechać na wymianę studencką na przykład do Barcelony, czy Berlina - dodał dr Wanke.
- Wyłapujemy "talenciaków" z różnych krajów: Kazachstan, Indie, Malezja, Zimbabwe, Afganistan. Zakładamy, że jeżeli ktoś jest zmotywowany, żeby wyjechać na studia gdzieś daleko, to jest już to naturalne sito, oznacza, że ktoś ma pomysł na siebie i jest zdeterminowany - wyjaśnił nasz gość. - Mniej więcej połowa studentów z zagranicy, którzy przejdą rekrutację, nie dostają wizy. Sytuacja geopolityczna jest skomplikowana, urzędnicy w ambasadach uznają, że nie powinni oni być wpuszczeni do Polski. Poza tym, studenci spoza UE muszą płacić za naukę, żeby polski podatnik nie był obciążony. Traktujemy to jako inwestycję, nie zarabiamy na tym, bo uczelnia nie jest od tego, żeby zarabiać - zaznacza socjolog.
Jesteśmy jedną z najbardziej zinternacjonalizowanych uczelni publicznych.
Jeśli chodzi o studentów z krajów tak zwanej starej Unii Europejskiej to przyjeżdżają raczej w ramach wymiany Erasmus. Dla nich jest w Opolu po prostu tanio. Natomiast dla młodych ludzi z odległych zakątków świata Opole jest egzotyczne. - Grecy z Aten, Turcy ze Stambułu, dużych betonowych miast, świetnie się tu odnajdują. Dla nich jest tu przyjemnie. Z kolei Chińczycy lub Indonezyjczycy, kiedy oprowadzamy ich po mieście, pytają, gdzie są wszyscy ludzie, czy jest jakieś święto - mówił dr Michał Wanke.
Dla studentów z krajów Azji Środkowej zaskoczeniem jest to, że samochód zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych, ale też jeśli dostaną mandat za przechodzenie na czerwonym świetle. To tylko niektóre z przykładów różnic kulturowych, o których opowiadał gość Loży Radiowej.