- Wśród projektów, które uzyskały unijne wsparcie, były projekty realizowane przez nas. Są nadal takie projekty, które w tej chwili realizujemy. Kwoty, o których tu mówimy, są absolutnie imponujące. Przyniosły dużą korzyść dla przedsiębiorców, to nie ulega wątpliwości, to wsparcie finansowe dało przysłowiowego "kopa" opolskiej gospodarce - mówił w "Poglądach i osadach" Grzegorz Kuliś z BCC.
Nasz gość mówi, że jego firma w tej chwili realizuje projekty w obszarze badawczo-rozwojowym.
- Współpracujemy z naukowcami z Politechniki Opolskiej - dodaje Kuliś.
Zdaniem naszego gościa, jedynym kłopotem jest to, że realizacja projektów z unijnym wsparciem obarczona jest bardzo dużą biurokracją.
- Dlatego osobiście jestem zwolennikiem tak zwanych środków zwrotnych. Otrzymujemy pożyczkę, realizujemy projekt dynamiczniej, bo tej biurokracji nie ma. A jeśli uzyskamy założone wyniki, możemy wystąpić o umorzenie takiej pożyczki. A jak nie osiągniemy, to pieniądze zwracamy - dodaje Kuliś.
Naszego gościa zapytaliśmy, czy to dobrze, że tylko niewielki odsetek ze 100 tysięcy opolskich firm, jak pokazują dane OCRG, sięga po unijne dotacje.
- Myślę, że ważniejsza od ilości firm jest jakość projektów. Jeśli jakaś firma udowodniła, że ma pomysły i radzi sobie z wykorzystaniem i rozliczeniem unijnych dotacji, to nic nie stoi na przeszkodzie, by występowała po kolejną dotację - ocenia nasz gość.