Prof. Krzysztof Malik o tym, że opolska gospodarka nie nadążała za tempem szkoleń organizowanych dzięki unijnym dotacjom
Wyniki badań dają do myślenia. Pokazały bowiem, że inwestowanie w tak zwany kapitał ludzi, czyli w podnoszenie kwalifikacji mieszkańców Opolszczyzny poprzez różnego rodzaju kursy i szkolenia, nie przełożyły się na powstanie wystarczającej ilości miejsc pracy. We wspomnianej dekadzie przeszkolono kilkanaście tysięcy osób, tymczasem opolska gospodarka wygenerowało tylko kilka tysięcy nowych miejsc pracy. Dlaczego tak się stało?
- Bo w niedostatecznym stopniu rozwijał się w tym czasie kapitał ekonomiczny, czyli opolska gospodarka - tłumaczy nasz gość.
W tych warunkach trudno się dziwić, że uzyskano efekty odwrotne od zamierzonych - chcieliśmy zatrzymać ludzi w regionie zmagającym się z galopującą depopulacją, tymczasem podnosząc ich kwalifikacje skłoniliśmy ich do szukania ofert pracy na miarę tych kwalifikacji, czyli de facto daliśmy im impuls do szukania pracy poza regionem.
Problemy pojawiły się także w sferze kapitału społeczno-instytucjonalnego. Przykłady? Rozbudowując i modernizując placówki kultury podnieśliśmy koszty ich utrzymania, za czym nie poszedł żaden pomysł, jak podnieść ich dochody. Zdaniem prof.Malika, zarządzający tymi placówkami powinni zmienić sposób myślenia i zacząć myśleć o tym, że placówki kultury powinny działać jak przedsiębiorstwa, które są w stanie wygenerować zyski.
Zdaniem naszego gościa, w kolejnym okresie programowania Opolszczyzna raczej takich błędów nie popełni, także dlatego, że tym razem Komisja Europejska będzie rozliczała regiony z realizacji przyjętych wskaźników.
Posłuchajcie: