- Jestem nieco zaskoczony zdystansowaniem się premiera do danych statystycznych - stwierdził dr Witold Potwora z WSzZiA w Opolu, komentując zapowiedź Mateusza Morawieckiego odnośnie nadciągającego kryzysu gospodarczego.
Dodał, że kolejnym zaskoczeniem jest dla niego także brak wykorzystywania danych statystycznych za I półrocze tego roku. Opcja rządząca mogłaby dyskontować dobre dane a opozycja mogłaby wieszczyć katastrofę.
- Nie jesteśmy zieloną wyspą. Mamy wprawdzie jedne z najlepszych danych gospodarczych, ale dookoła nie jest tak różowo - dodał dr Artur Żurakowski, ekonomista i biznesmen.
Wyjaśnił, że bardzo złe wyniki są w gospodarce amerykańskiej. A jej kondycja zawsze odbija się n gospodarce światowej. Także branża budowlana, która się ostatnio rozkręciła – daje sygnały, że przyjdzie znaczne spowolnienie.
- Ja słowa premiera odbieram nieco inaczej. To efekt pandemii, która zamiast maleć- rośnie - wyjaśnił Grzegorz Adamczyk z NSZZ Solidarność.
W jego ocenie znaczny przyrost zachorowań na koronawirusa a do tego nadciągający sezon grypowy, studzą prognozy. Pandemia musi wreszcie mocniej odbić się na gospodarce. Nasz gość widzi w tym troskę premiera i racjonalną ocenę sytuacji.
- Premier powiedział, że kryzys będzie miał bezprecedensowy charakter podażowo-popytowo-płynnościowy - skomentował Grzegorz Kuliś z BCC.
Odniósł się do branży budowlanej, w której utrzymują się ceny mieszkań, koszty usług, materiałów budowlanych. Budownictwo jeszcze pędzi i pędzić będzie do momentu, w którym nie zostaną zakończone trwające obecnie inwestycje. Potem trzeba liczyć się z dużymi problemami.